wojciech strózik autor podcastu rozwój osobisty dla każdego

Sposób na spokojną głowę

W prostocie siła

W 2018 roku mocno przygniotła mnie rzeczywistość. W walce z przeciwnościami losu i ze sobą samym poszukiwałem rozwiązania, żeby opanować duży stres, który nie chciał mnie opuścić. Myślę, że wielu z Was doświadczało podobnych zdarzeń i każdy radził sobie na swój sposób, lub nie radził sobie z nimi.

Konsekwencją długotrwałego stresu jest depresja i inne choroby, które mocno mogą uprzykrzyć życie.

Mamy tendencje, szczególnie Panowie, do ukrywania stresu i swoich obaw. To widocznie mamy zapisane w naszych DNA, że nie ma tam miejsca na słabość, którą projektujemy sobie w naszych głowach, jeszcze bardziej wpędzając się w tę pułapkę.

Pozwolę sobie przytoczyć statystyki GUS za 2016. Nie chodzi o ich aktualność a proporcje:

„W Polsce w 2016 r. śmiercią samobójczą zginęło więcej osób niż w wypadkach drogowych. W 2016 r. Komenda Główna Policji odnotowała 9861 prób samobójczych, z czego 5405, zatem blisko 55% przypadków, zakończyło się zgonem (o 283 mniej niż w 2015 r.). Mężczyźni popełnili 4638 samobójstw (85,8% przypadków), a kobiety 767. Samobójstwa częściej popełniano w miastach (56,1%) niż na wsi (43,9%.)” – odsyłam do strony.

Zwróć uwagę, jaki jest stosunek mężczyzn i kobiet. My, panowie, zamykamy się z naszymi problemami, a w sytuacjach kryzysowych, targamy się na swoje życie wielokrotnie częściej niż kobiety. Możesz nie być tego świadom, ale wyrzucenie z głowy swoich zmartwień wiele zmienia. Zwróć uwagę, że kobiety zagadują stres, wyrzucają go z siebie potokiem słów, co czasem może być dla mężczyzny niezrozumiałe i trudne do zniesienia.
Nie chcę tego opisywać, choć może kiedyś to zrobię.

Lubię co jakiś czas obejrzeć zabawny i szalenie prawdziwy film o różnicach mózgów kobiet i mężczyzn. Polecam!
Znajdź na YouTube film Marka Gungora.

Wracając do sedna

Zupełnie przypadkiem i nie zdając sobie sprawy z tego, co mi wyjdzie, usiadłem nad notesem i zacząłem bezwiednie pisać. Wyrzucałem z głowy wszystkie myśli, które nie dawały mi spokoju. Sporo tego było, a kilka z nich to całkiem ciężkie kamienie emocjonalne. Pisząc to, czułem, jak targają mną emocje. Chciało mi się płakać i krzyczeć, jednak kiedy skończyłem, to chciało mi się śmiać. Śmiać się ze mnie samego.

Kilka tygodni temu podzieliłem się ćwiczeniem z osobami, które zapisały się na mój newsletter. Byłem zaskoczony, kiedy zobaczyłem reakcję na tę wiadomość. Po dwóch tygodniach dopisałem resztę tego ćwiczenia, a ostatecznie nagrałem odcinek podcastu o tym.

Klątwa wiedzy

mam pełną świadomość, że możesz o tym wiedzieć, jednak mam też pełną świadomość, że nie wiedziałeś o takim rozwiązaniu. Nie wiem, kto jest jego autorem, bo nie czytałem o tym wcześniej, jednak instynktownie sprawdziło się w moim przypadku i jak kobiety w sposób werbalny, ja wyrzuciłem na papier swoje zmartwienia, zadania i wszytko inne, co nie pozwalało mi poprawnie funkcjonować.

Wrzucę teraz większe fragmenty moich dwóch wiadomości, a Ciebie zachęcam do posłuchania odcinka podcastu lub obejrzenia go na moim kanale na YouTube.

Część pierwsza:

Napięcie wpływa negatywnie na relacje w rodzinie, ze znajomymi i w pracy. 

Jest tyle rzeczy, które chcesz zrobić, miejsc, które chcesz odwiedzić, masz przecież tyle marzeń… Bo masz marzenia?

Nie ma drogi bez wyjścia, więc i Twoje kłopoty znajdą rozwiązanie, a tych jest wiele.

A kolejnym pocieszeniem niech będzie fakt, że nie jesteś jedyny, któremu czasem świat wali się na głowę. 
W sumie to zupełnie naturalna kolej rzeczy wynikająca z pewnej amplitudy i powtarzalności zachowań. 

Tak, jak nie można być bez przerwy radosnym i szczęśliwym, tak można przestać się bez przerwy zamartwiać. Na wiele spraw mamy wpływ, ale nie zapanujemy nad nimi w 100%. Pewnego rodzaju wypadkowość uniemożliwia przygotowanie się do wszystkiego i zapobieżeniu niechcianym skutkom życiowych zdarzeń. 

Jak zatem opanować wspomniany chaos? 

Sposobów jest wiele, ale zacznę od tych, które są w zasięgu Twoich możliwości, a nawet ręki.

Wyrzuć wszystko z głowy!

Sprawdziłem – pamaga.

Weź notes, kalendarz, czy większą kartkę papieru i koniecznie coś do pisania. Nie zastanawiaj się nad tym co masz pisać. Jeśli w Twoim działaniu panuje chaos, to w głowie kłębi się od najróżniejszych myśli, które same wypłyną na papier. 
Najlepiej na papier!
Sam możesz porównać emocje towarzyszące wyrzucaniu myśli na ekran komputera za pomocą klawiatury, a tych wyrzucanych na papier za pomocą ołówka. Nawet jak to pisałem, a później czytałem, to czułem wyraźną różnicę. 

Nie zastanawiaj się nad grupowaniem zagadnień, nad ich lokowaniem w czasie, czy ich ważnością. 

Cały ten chaos musi znaleźć się na papierze, gdzie może nadal być chaosem. Dopiero kiedy po jakichś 20 – 30 minutach minimum skończysz przepisywanie myśli z głowy na papier, to będziesz gotowy na drugi etap.

Teraz odłóż kartkę i ołówek do szuflady tak, żeby na spokojnie wrócić do tego po spokojnie przespanej nocy…

Nie zakładam, że wszyscy mamy z tym problem, ale jeśli choćby w pewnym stopniu odnajdujesz siebie w treści powyższej wiadomości i chcesz iść dalej z tym tematem, to daj mi znać.

 

 

Część druga:

 

Jeśli nie dostałeś mojego ostatniego maila, to przypomnę, że namawiałem Cię w nim do wyrzucenia na papier wszystkich swoich myśli. Ma to na celu uwolnienie Ciebie od nadmiaru trosk i efektu stresu, który niepotrzebnie potęguje negatywne emocje i wpływa na Twoją samoocenę. 

Nie ważne, czy zrobiłeś to w słupkach, po kolei, czy chaotycznie, bez szczególnej struktury.
To do czego Ciebie namawiam, to drugi krok, żeby polepszyć swoje samopoczucie i pchnąć sprawy do przodu. 

Ważne, żebyś był ze sobą uczciwy i absolutnie opróżnił głowę.

Żeby kontynuować ćwiczenie, skrótowo przypomniane powyżej, zadbaj o 20-30 minut spokoju. 
Zaparz ulubioną kawę lub herbatę, puść relaksującą, przyjemną dla ucha muzykę. To wszystko po to, żeby nie czuć presji, bo te ćwiczenia mają doprowadzić Cię do skutecznego działania, bez zbędnego obciążenia emocjonalnego w postaci stresu.

Dobrze wyposażyć się w zakreślacz lub innego koloru długopis. Jeśli nie masz tego pod ręką, to nie trać teraz czasu na jego poszukiwanie. 

Rozłóż kartkę z poprzedniego ćwiczenia i małymi krokami, bez pośpiechu zaznacz myśli, hasła dotyczące pracy zawodowej, czy prowadzonego biznesu. Podkreśl je lub zaznacz w kółku. 

Weź nową, pustą kartkę i przepisz je na nią w dowolnej kolejności.

Jak możesz się domyślać, to samo z pozostałymi zadaniami, myślami, czy bolączkami, które pozostały nie zakreślone, a w dużej mierze dotyczą spraw prywatnych, osobistych. Te podobnie przepisz na pustą kartkę w dowolnej kolejności.

 Nie minęło pewnie więcej niż 10 minut, więc teraz weź obie kartki, zarówno tę dotyczącą pracy, jak i tę ze sprawami osobistymi. Popatrz na nie ze spokojem i wybierz jedną z nich. Nie sugeruj się ilością zadań, jakie na nich wypisałeś, ale tym, co bardziej Ci ciąży. 

Jeśli lista zadań z obszaru zawodowego jest większa, ale czujesz, że to kwestie osobiste stresują Cię bardziej,  to powinieneś wybrać właśnie ją, żeby możliwie szybko zapanować nad negatywną energią powstającą przez nich nagromadzenie. Do drugiej karki wrócisz za jakiś czas.

Teraz skoncentruj się na wybranej kartce papieru. Na spokojnie przeczytaj raz jeszcze wszytko, co tam zanotowałeś. Nie oceniaj siebie i zadań, tylko skup się na nich. Wybierz te, które mogły się w międzyczasie zdezaktualizować lub stracić na znaczeniu. Te zadania możesz skreślić, żeby wybrać tylko te, które pozostały nieskreślone. Nad nimi warto zastanowić się chwilę dłużej i nadać im stosowną ważność i priorytet. 

Możesz w tym celu skorzystać z tej samej kartki papieru, jednak zapisz te zadania na jej odwrocie. Jeśli nie ma na to szans, bo użyłeś zadrukowanej wcześniej kartki, to weź kolejną. To pozwoli Ci skupić się na mniejszej ilości zadań, nie rozpraszając na przekreśleniach. Może będziesz chciał do nich wrócić – nie rób tego w tym momencie. Zaufaj swojej intuicji, która pozwoliła Ci je skreślić w pierwszym etapie. 

Ta lista może mieć nawet kilkanaście ważnych dla Ciebie zadań, a może więcej. Istotne jest to, aby zawierała ona tylko „ciężkie przypadki”, które kosztują Cię najwięcej energii, czyli zdrowia. 

Dobra robota!

Już powinieneś odczuwać ulgę, a przecież niewiele jeszcze zrobiłeś. Na razie ułożyłeś nurtujące Cię tematy w coś, co może przypominać listę konkretnych zadań lub projektów, a to już całkiem dużo.  

Pierwsze zadanie, powinno być najważniejszym i to od niego zaczniesz. To nad nim się zastanowisz i wskażesz dla siebie konkretne działania, które doprowadzą do jego rozwiązania. 

To może być ciążąca pożyczka, trudna rozmowa z szefem lub partnerem życiowym. Może zbierasz się w sobie, żeby pójść do jakiegoś specjalisty. Waga zadania jest w twojej głowie i w związku z tym mam dla Ciebie trzy wiadomości: złą, dobrą i dobrą.

Zła jest taka, że sam powinieneś się tym zająć możliwie szybko. 
Dobra jest też taka, że sam zaczniesz, jednak nie oznacza, że sam skończysz, bo może to jest dobry moment, żeby z kimś o tym porozmawiać i poprosić o wsparcie.
Kolejna dobra wiadomość mówi, że większość naszych lęków jest mocno przerysowana. Nasze obawy nie znajdują odniesienia w rzeczywistości i kiedy już się za nie zabieramy, to często śmiejemy się w duchu sami z siebie, że tyle z tą sprawą zwlekaliśmy. 

Żeby zadania z drugiej kartki nie czekały, aż uporasz się z całą listą z pierwszej, to wiedząc już, jak działa mechanizm, zmierz się z wyzwaniem. 
Nie zabieraj się za to od razu. Daj sobie kilka godzin lub dzień na ochłonięcie i zaplanuj dogodny czas na drugie podejście. 

Ważne!

Nie wyrzucaj tych kartek. Mogą się przydać do odtworzenia całego procesu i zajęcia się tematami, które w pierwszym podejściu zostały skreślone, jako mniej ważne lub nieaktualne. Nieaktualne – sprawa prosta. Mniej ważne, nie znaczy nieważne, więc jak zapanujesz nad najbardziej ciążącymi tematami, to może będziesz miał zasoby, żeby i z tymi rozprawić się definitywnie. 

To jest proces

Załatwienie trudnych spraw, czy rozwiązanie „zardzewiałych” problemów przyniesie Ci ulgę, wiem, bo mierzyłem się z tym osobiście. To, co warto dodać na koniec, to fakt, że w przyszłości może się to powtórzyć, a nawet powtarzać. 
Kiedy do tego dojdzie, to nie zwlekaj już, tylko podnieś głowę wysoko i zabierz się za te sprawy, bo wiesz, że dasz radę i wiesz też, że to nie są takie straszne tematy, jak mogłoby się wydawać. 

 

Polecam:

Getting Things Done – David Allen

Od pewnego czasu zapowiadam też, że dam Wam listę książek, które przez ostatnie dwa lata polecali goście podcastu.
No to jest!

Klikaj zielony przycisk poniżej. Sprawdź, ile z nich już możesz odhaczyć, ile jeszcze przed Tobą, a które z nich są poza Twoimi zainteresowaniami. 


Daj znać, co o tym sądzisz – napisz do mnie.

DZIĘKUJĘ ZA WSPARCIE SWOIM PATRONOM!

Mają oni dostęp do różnych treści, czasem tych nie publikowanych, do materiałów i książek ode mnie i gości podcastu. Proponują gości, tematy, a nawet przygotowują pytania do gości, co szczególnie widać w odcinku #107.
Dzięki aplikacji Patronite Audio mają dostęp do materiałów przed ich oficjalną publikacją oraz ewentualnych materiałów audio ekstra.

Wielkie DZIĘKUJĘ
Zbyszkowi,
Michalinie,
Wioletcie,
Krzyśkowi,
Wiktorowi,
Marcinowi (poprosił o link do dowolnej akcji, więc wybrałem tę),
Katarzynie,
Katarzynie,
Annie,
Łukaszkowi,
Tomkowi,
Tomkowi (link do akcji charytatywnej),
Szymonowi,
Dawidowi,
Markowi,
Mirosławowi (link do akcji charytatywnej),
Błażejowi, (link do akcji charytatywnej)
Hubertowi,
Pawłowi,

 Wielkie dzięki!!!

I Ty możesz zostać patronem podcastu. Kliknij poniższy obrazek i zdecyduj.


Zapraszam też do zapisania się na podcastowy newsletter!
Wejdź na stronę i przekonaj się, że warto.

Śmiało klikaj obrazek 

Napisz komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

2 komentarze dla “Sposób na spokojną głowę”

  1. Tego odcinka słuchałem chyba z 10 razy wcześniej i dziś w trakcie wykonywaniu obowiązków domowych po pracy, nie da się ukryć że dzięki podcastom większość żmudnych zadań może nabrać nowego kolorytu- przy okazji polecam taki styl. Nie wiem jak to możliwe ale ten odcinek odpowiedział na moją bieżącą potrzebę, konieczność wyrzucenia z głowy tego wszystkiego co się kłębi a kłębi się nie mało bo z pewnością nie wynotowałem wszystkiego. Włączyłem mój niezawodny timer w aplikacji Forrest którą bardzo lubię bo pozwala mi odmierzanie upływającego czasu łagodnie rywalizując tenże temat,i okazało się że po 42 minutach nadal notowałem a jednym z zadań było napisanie recenzji na iTunes RODK 🙂

    Niestety pamięć przez nadmiar rzeczy w głowie zaczyna mi szwankować i teraz nie pamiętam czy w końcu zostawiłem jakieś słowa czy nie, jednak choć zostawię komentarz. Bardzo lubię RODK, szanuję regularność i z pewnością wielką pracę która za stoi za każdym podcastem, coś niecoś nagrywałem i wiem ile pracy i serca trzeba włożyć. Merytoryka również pierwsza klasa, dziwi mnie niezmiernie czemu nie ma za wiele komentarzy pod odcinkami, swoją drogą rozważyłbym mocno podpięcie Disquss – udało mi się trzy razy w różnych witrynach opartych o WordPress i to nic trudnego, mogę pomóc choć boje się jeszcze coś dorzucać do mojej niekończącej się listy 🙂

    1. WOW!
      Niezmiernie mi miło i dziękuję. Jesteś kolejną osobą, która doświadcza dzięki temu ćwiczeniu ulgi.
      Podszedłeś do tego metodycznie i z zegarkiem w ręku – super!

      Co do komentarzy, to rozważę 😀
      Nie będę Cię tym niepokoił, ale odezwę się do Ciebie w sprawie Twojego podcastu 🙂