W katalogu produktywność jest olbrzymi zbór aplikacji zwanych listami „to do”.
Pomocny aczkolwiek zbędny program – poważnie! Użytkownicy instalują je na potęgę, ale tylko nieliczni z nimi pracują, a jeszcze mniejsza ilość korzysta poprawnie. Najlepsze w tym jest to, że głównie Ci, którzy najmniej korzystają uważają, że dzięki takiej aplikacji planują np. dzień.
Niestety to nie prawda.
Sporządzenie listy zadań do zrobienia to nie jest planowanie, choć są tacy, którzy się ze mną nie zgodzą – i bardzo dobrze.

To samo można zrobić korzystając z domyślnego kalendarza (aplikacja dostępna w każdym smartfonie). Jest to o tyle lepsze, że wybierasz czas w którym masz daną czynność wykonać – i wtedy to już przypomina planowanie. Wybierasz zakres czasu, jaki potencjalnie może Ci to zadanie zająć – i to też ma więcej wspólnego z planowaniem niż „sucha” lista zadań.
Nie o to chodzi, że jestem przeciwnikiem takiego działania – nie. Chodzi o to, że sam tak robiłem, ale nie czułem się zobowiązany do wykonania tych zadań, bo nie miały one miejsca w czasie. Ilekroć zaglądałem do swojej listy, to w myślach odpowiadałem sobie, że później… później… czasem później, to kolejny dzień, kolejny tydzień, a czasem nigdy.
Jeśli na swojej liście masz zadania, które z łatwością przekładasz na później, to może lepiej wykasować je zupełnie i skupić się na tych zadaniach, które są realne i ważne do wykonania?
Listy zadań pomagają wyłącznie w prostych czynnościach takich, jak:
- zadzwonić do banku w sprawie karty
- odebrać przesyłkę z poczty
- zawieźć buty do szewca
- zaprosić rodziców na obiad
- uzupełnić powietrze w oponach
- itp. itd
Lista może być długa, ale długość może przerażać pomimo, iż czynności tam zawarte czasem nie zajmą więcej niż godzinę… To działa wtedy, kiedy do takiej aplikacji / listy zagląda się regularnie. Dobrze jeśli program może nam przypomnieć, że są zadania do wykonania jeśli nie będziemy tam zaglądać.

Warto jednak ostatecznie zadać sobie pytanie czy na pewno aplikacja pomoże, czy może jednak powinniśmy zastanowić się nad naszą konsekwencją i zdolnością do doprowadzania rzeczy do końca. Czasem zadanie sobie kilku pytań przed podjęciem zadania może diametralnie zmienić sposób wykonania, a czasem przeredagować całe zadanie, a czasem zrezygnować z niego zupełnie.
Dzień dobry Wojtku, z powodzeniem używam codziennych „to do list” od kilu lat na smartfonie i używając agendy Google’a w której można zaplanować proste zadania, przypomnienia, wydarzenia ale także plany regularne i nawyki. Służą mi one do zadań jednorazowych, rutynowych ale i tych bardziej złożonych ale tylko prywatnych i tylko w formie skróconej niby japońskie haiku 😉 Ale planowanie zaczyna się w głowie i aby mogło się ziścić dobrze jest podejść z głową nieprzeladowana powiadomieniami z licznych aplikacji że oto jest plan do realizacji (nawet mi się zrymowalo). Krótko mówiąc skrawek serwetki oraz ołówek wystarczą do zaplanowania ale już do realizacji trzeba dużo odpowiedniej motywacji, determinacji oraz pewnej niezależnosci i umiejetnosci szybkiego dostosowania do zmieniających się warunków zewnętrznych.
Uwielbiam takie komentarze i dzielenie się własnymi sposobami i narzędziami.
Dziś mogę powiedzieć, że moje doświadczenia oraz podejście do planowania i list „to do” ewoluowało 😁
Serdecznie Cię pozdrawiam 🤗