Kiedy nagrywałem materiał o pomaganiu, już byłem w trakcie umawiania rozmowy z Jaskiem!
Znałem Jaśka Melę wyłącznie z filmu o jego historii, a także z krótkich, telewizyjnych migawek, coś tam wiedziałem, miałem swoje wyobrażenie o nim. Kiedy jednak zobaczyliśmy się podczas rozmowy, to przyznam, że nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy.
Byłem trochę zestresowany, bo to w końcu kolejna, bardzo znana osoba w moim skromnym podcaście.
Jasiek okazał się niesamowitym gościem!
Słychać duży dystans i nie mniejsze doświadczenie w opowiadaniu historii, co bardzo mi się spodobało.
Spodobało się do tego stopnia, że zupełnie zapomniałem zadać pytanie od patronów – przepraszam kochani!
Myślę, że ta rozmowa przybliży jeszcze bardziej korzyści płynące z pomagania i przekona, że warto to robić częściej, niż raz w roku wspierając WOŚP. Wiem, wiem… To duże uogólnienie, bo pewnie pomagasz znacznie częściej, ale gdyby z jakichś powodów było inaczej, to warto to zmienić.
Posłuchaj historii, która pokazuje, jak ważne są przekonania, jak szkodliwe uprzedzenia i jak wielki wpływ na życie ma pasja!
Jasiek poleca:
Przebudzenie – Książka autorstwa: Anthony de Mello
13 pięter – Filip Springer
Momo – Michael Ende
Jasiek w sieci:
http://pozahoryzonty.org/kontakt/
https://www.facebook.com/jasiekmela
SŁUCHAJ PODCASTU BEZPOŚREDNIO W APLIKACJI:
APPLE PODCASTS – pamiętaj, żeby zostawić recenzję podcastu
DZIĘKUJĘ ZA WSPARCIE SWOIM PATRONOM!
Bardzo DZIĘKUJĘ:
Zbyszkowi,
Michalinie,
Wioletcie,
Krzyśkowi,
Wiktorowi,
Marcinowi (poprosił o link do dowolnej akcji, więc wybrałem tę),
Katarzynie,
Annie,
Łukaszkowi,
Tomkowi,
Tomkowi (link do akcji charytatywnej),
Szymonowi,
Dawidowi,
Markowi,
Mirosławowi (link do akcji charytatywnej),
Hubertowi,
Pawłowi,
Dominikowi,
Ani,
Damianowi,
Oliwii,
Liliannie,
WIELKIE DZIĘKI!!!
Zapraszaj gości do podcastu.
Zadawaj im pytania.
Spotykaj się ze mną, żeby porozmawiać, podzielić się swoimi pomysłami, czy obiekcjami. Róbmy razem dobry podcast, pełen wartościowych i inspirujących treści.
Zostań patronem podcastu.
Kliknij poniższy obrazek i zdecyduj.
Zapraszam też do zapisania się na podcastowy newsletter!
Wejdź na stronę i przekonaj się, że warto.
Śmiało klikaj obrazek
Podcast do czytania:
J: Jak to, jak tamto i wiesz to było dla mnie szokujące, nie w jaki sposób spadła na mnie taka rola społeczna. W każdym razie od lat gdzieś występuję przed ludźmi, więc można odnieść takie wrażenie, że jestem bardzo pewny siebie, a nic bardziej mylnego.
Cześć. Ja nazywam się Wojtek Strózik, a Ty będziesz słuchał właśnie sto czterdziestego odcinka podcastu: Rozwój osobisty dla każdego, który nagrywam dla wszystkich zainteresowanych świadomym i efektywnym rozwojem osobistym. Dzisiaj w dzisiejszym odcinku moim gościem był Jasiek Mela, z którym rozmawiałem o pomaganiu, o inspirowaniu, o motywowaniu, o pasji, o rozwoju i o tych tematach, które w tym podcaście lubisz najbardziej, więc za chwilkę zaproszę Cię do tej rozmowy, ale przypomnę że w sto trzydziestym dziewiątym odcinku moim gościem był Kris Florek, który jest autorem książki, książkę również przeznaczył dla słuchaczy podcastu,
Oczywiście z Krisem rozmawialiśmy o – Właśnie to była ciekawa rozmowa, bo rozmawialiśmy o biznesie, rozmawialiśmy o rodzinie, rozmawialiśmy o rozwoju, o zdobywaniu doświadczenia, o uczeniu się pracy i języka za granicą. Generalnie dotknęliśmy wielu tematów, oczywiście wszystkie około rozwojowe, więc jeśli nie widziałeś lub nie słyszałeś rozmowy z Krisem to serdecznie Cię do tego namawiam – sto trzydziesty dziewiąty odcinek podcastu.
Dziękuję również w tym miejscu swoim patronom, którzy wspierają mnie miesiąc w miesiąc swoimi datkami o różnej wysokości co niesamowicie pomaga mi realizować ten projekt, ale również wspierają mnie proponując gości, wspierają proponując ciekawe pytania do tych gości właśnie, więc bardzo dziękuję za to bardzo serdecznie dziękuję za to. Lista wszystkich patronów jest na stronie rozwojosobistydlakazdego.pl W każdym odcinku podcastów w miarę aktualna na czas, kiedy ten patron w danym momencie jest patronem. Jeśli Ty również chcesz dołączyć do grona patronów to gorąco do tego namawiam i zapraszam. Wejdź na stronę patronite.pl/rodk i wybierz tam dogodny dla siebie próg wsparcia i ja oczywiście z góry Ci za to dziękuję i deklaruję, że również się będę zgodnie z deklaracjami progu, ale nie tylko za to wsparcie, wspieranie odwdzięczał, tak to nazwijmy.
Dobrze, teraz w takim razie zapraszam do rozmowy z Jaśkiem Melą, z Jaśkiem rozmawiałem właśnie o pomaganiu, rozmawiałem o tym jak możemy reagować, czy jak pomagać innym, jak reagować na niepełnosprawność. Powiem od razu normalnie, ale niech to powie też Jasiek. Myślę, że rozmowa jest niesamowicie inspirująca. Widać, że Jasiek już wiele takich wystąpień ma za sobą, wiele motywujących, inspirujących wystąpień ma za sobą, bo ta rozmowa bardzo mi się podobała. Myślę, że kilka takich myśli też dla siebie zachowałem, więc już teraz nie zagadując zapraszam do wysłuchania rozmowy z Jaśkiem Melą.
J: Cześć, dzień dobry moi drodzy. Z tej strony Jasiek Mela. Co o sobie powiedzieć? Trochę podróżnik, mówca motywacyjny, ojciec małej córeczki, jakoś tam człowiek szukający jakiś różnych form rozwoju osobistego. Na pewno człowiek, który dużo od życia dostał i gdzieś czuje trochę taką powinność, żeby coś tam chociaż od siebie dawać innym.
W: To się dobrze składa powiem Ci, bo całkiem niedawno nagrałem odcinek o pomaganiu, który notabene był trochę też reakcją na akcje, której jesteś twarzą, czyli PRG-o. Wskaż kierunek, więc to taka trochę kontynuacja można by powiedzieć. Cieszę się, że jakby dzielisz się w ten sposób swoim doświadczeniem z innymi. O tym trochę pewnie też sobie porozmawiamy, ale pozwól, że tradycyjnie przejdę przez taki skrypt, który zawsze uruchamiam na początku pytając swoich gości o to jaka jest pasja, czyli jaka jest Twoja pasja Jaśku albo jakie masz pasje? Jeśli jest ich więcej.
J: Pewnie. Na pewno to jest tak, że to jest coś co się w życiu zmienia. Odkrywamy jakieś różne rzeczy, które są jakoś częścią nas. Ja w ogóle czasami mając spotkania już z młodymi ludźmi, z nastolatkami nieraz się spotykam, z opinią takich ludzi, którzy mają poczucie, że aa do niczego się nie nadają, we wszystkim są beznadziejni, ale kiedy ich pytasz: Dobra jakby czego próbowałeś? Jesteś kiepskim gitarzystą, ale sprawdzałeś to, że jesteś kiepski czy nie? I bardzo często ludzie po prostu nie próbują, więc ja myślę, że warto jest próbować nowych rzeczy, szukać czegoś w czym być może się okaże, że jesteśmy dobrzy albo nawet jacyś tam mistrzowscy. Moją taką pasją od jakiegoś czasu jest stolarstwo. To też takie moje małe vademecum na ten cały czas corona kryzysu nazwijmy to, czasu, kiedy nazwijmy to też w mojej branży, czyli w takiej branży bardziej eventowej przy spotkaniach z ludźmi, konferencjach, spotkaniach motywacyjnych dzieje się dużo mniej. Na początku nie działo się prawie, że nic. Później trochę to się przeniosło do Internetu, ale też nie do końca, bo jednak w spotkaniach szalenie ważna dla mnie i dla wielu osób jest to właśnie akcja- reakcja, jest pewien kontakt, jest to że masz cały czas jakiś feedback back, czy to pozytywny czy negatywny, bo kiedy prowadzisz konferencje i widzisz, że tam w czwartym, piątym rzędzie jeden przysypia, drugi sobie skroluje Facebook to też jest taka oznaka OK, super. To ja wiem, że nie tędy droga to cyk – zmieniamy jakoś dyskusję na inny tor, więc w tym czasie pewnie każdy szuka sobie czegoś co nie jest ograniczone w tym wszystkim i dla mnie czymś takim właśnie jest to stolarstwo. Ja się zapisałem dzięki mojej żonie na kurs stolarski, który mi się udało ukończyć. Jako że mieszkam w takim niedużym mieszkanku w Krakowie, ale dobrotliwie żona mi pozwoliła jeden mały pokoik przeznaczyć na swój warsztat stolarski to tam sobie coś trochę dłubię i to takie bardzo przyjemne kiedy w czasie właśnie kiedy jednak większość pracy jest związana z komputerem, więc cały czas ta matryca, matryca, matryca i swoje odbicie w kamerce to fajnie jest wyjść po takim chociażby dniu , można powiedzieć roboty zajmowania się swoim jakimś hobby czy pasją właśnie całym uwalonym tym drewnem, pachnącym drewnem. To jest bardzo przyjemne, więc to jest ostatnio taka moja zajawka, którą realizuję. Oczywiście podróże są dla mnie ważne. Podróże są czymś co mnie bardzo mocno ukształtowało i w ogóle jakoś wprowadziły na takie tory życia spotkań z ludźmi, często inspiracji i motywacji, więc to są takie rzeczy, które jakoś tam mnie na pewno ukształtują, a że właśnie z wiadomych przyczyn podróże są teraz mocno utrudnione, a jednak podróże palcem po mapie czy tam myszką po Google Maps nie do końca mnie satysfakcjonują, więc trzeba trochę poczekać to właśnie szukam sobie jakiś innych zajawek
W: Cudownie. Podróże faktycznie kształcą, jak to powiedział Jacek Walkiewicz tych, którzy chcą się dzięki nim kształcić. To wystąpienie jest takim, które często gdzieś wywołuje i staram się też do niego często wracać. Podoba mi się ono po prostu. Czuję, że jest tam dużo wartości i mądrości. Cieszę się też, że Ty się udzielasz i faktycznie ten okres pandemii bardzo mocno ograniczył Twoją branżę tak to nazwijmy, ale też całą branżę szkoleniową. Niektórzy bardzo szybko przeszli do online-u, ale tak jak Ty powiedziałeś dla takich osób jak Ty i dla wielu innych osób to jest bardzo ważne, żeby czuć tą chemię – ja to tak nazywam czuć chemię z drugą osobą, z tą widownią, publicznością, społecznością jakkolwiek sobie to nazwiemy to na pewno działa znacznie lepiej niż jak to kiedy prowadzisz jakieś wystąpienie właśnie w online, gdzie jeszcze połowa albo wszyscy mają wyłączone kamerki i mówisz trochę tak jakby do siebie. To tak jak ja nagrywam podcasty, kiedy mówię do samego mikrofonu, a nagrywając z gośćmi tak jak dzisiaj z Tobą patrzę też w okienko kamery chociaż od czasu do czasu patrzę też na Ciebie. I wracając do Twojej pasji, tej nowej pasji to chcę jeszcze zapytać o to zanim przejdziemy trochę dalej, bo bardzo ciekawa nie ukrywam, ja też lubię drewno, co prawda nie jestem stolarzem, ale jakieś drobne rzeczy potrafię zrobić, jakieś meble na balkon kiedyś z palet zrobiłem, najpierw trochę trzeba było to wyczyścić. Mój tato bardzo lubi robić w drewnie, tak to nazwę, robić w drewnie „. Co Ty robisz konkretnie w drewnie? Czy to są bardziej takie kwestie meblarskie, czy to są kwestie związane z jakąś rzeźbą? Co tworzysz?
J: To są jak na razie takie można powiedzieć eksperymenty. Ja nie lubię dużych słów. Nie wiem zawsze trudno mi jakoś nazwać siebie mówcą motywacyjnym, bo myślę sobie o tym ilu jest ludzi, którzy są w tym i bardziej wykształceni, w ogóle jakoś lepsi ode mnie. Uwielbiam fotografię i od lat robię zdjęcia z różnych podróży, ale też fotografem bym siebie nigdy nie nazwał, więc jako, że w tym momencie akurat oczekuję na dokument potwierdzający moje kwalifikacje zawodowe jako technik technologii drewna to tak jeszcze się nie czuję. Jakby nie nazwę siebie stolarzem. Ja w ogóle trochę uważam, że…
W: Rozumiem
J: Po pierwsze jw. ogóle trochę jestem przeciwnikiem jakiś takich etykietek, łatek. Jestem tym, tym czy tamtym, bo to się w życiu bardzo zmienia, ale z drugiej strony mówię zajmuję się jakoś różnymi rzeczami i trochę wydaje mi się, że nazwać siebie fotografem czy nazwać siebie stolarzem to jest trochę pytanie o to co to znaczy profesjonalizm. Ja wychodzę z takiego założenia, podzielam taką definicję, że być profesjonalnym nie wiem fachowcem w danej dziedzinie oznacza potrafić się z tego utrzymać. Oczywiście to wtedy jedno z drugim niekoniecznie idzie ze sobą w parze. To znaczy możesz być profesjonalnym fotografem, czyli takim który sprzedaje swoje zdjęcia do nie wiem jakiś brukowców i na tym zarabia, więc można go nazywać profesjonalistą, a możesz być super fotografem, ale nie żyjącym z fotografii, więc rzekomo kimś nie profesjonalnym, więc to wiadomo każda definicja ma jakieś swoje ograniczenia. Ja mówię: Nie nazywam siebie stolarzem, bo to nie jest tak, że prawda godzina ósma otwieram warsztat, szesnasta zamykam i potem się rozliczam z tego, bo zdecydowanie jest to taka zabawa, w którą raczej wtapiam pieniądze niż na tym zarabiam, ale tak to zazwyczaj jest z pasjami, że one kosztują, niekoniecznie się zwracają.
W: Pasja.
J: Pasja. Taki magiczny woreczek na kasę bez dna, na kasę, na czas i inne rzeczy, ale ja mam dużo szacunku w ogóle do drewna. Uważam, że to jest bardzo wdzięczny materiał. Może to zabrzmi trochę słabo, ale mieszkając w Krakowie właściwie w centrum Krakowa na Kazimierzu tam co chwilę mamy takie sytuacje, że jakieś kamienice są opróżniane, remontowane. Zazwyczaj stare kamienice są remontowane, bo jakieś hotele, pod gastronomię jakąś nowoczesną. W każdym razie bardzo nierzadko się zdarza, że nagle Ci przed jakąś kamienicę wywalają wszystko co w tej kamienicy od pięćdziesięciu czy stu lat było gromadzone. Suma summarum można na ulicy zgarnąć bardzo dużo fajnej jakości drewna. – Takich ciekawych mebelków dużo porządnie wykonanych niż jakieś takie powszechnie dostępne u nas w sklepach meblarskich
W: Współczesnych.
J: Więc ja bardzo często po prostu zgarniam różne takie stare szafy, stoliki i inne rzeczy, które potem sobie kroję na kawałki i mam po prostu jakieś fragmenty ciekawego drewna, z którego coś można zrobić, a tak na co dzień to są drobne rzeczy. Jako że jestem uzależniony od targów staroci i od kupowania wszelkiego rodzaju zakorniczonego syfu to potem jest dużo materiału do zabawy i potem gdzieś tam mi się czasem uda jakąś półeczkę, jakąś szafeczkę, jakieś takie drobne elementy meblarskie stworzyć. Nie powiem żebym mógł w stanie zaprojektować i idealnie wykonać całą nie wiem szafę trzydrzwiową, bo jednak jest to hard kor, ale daje mi to dużo satysfakcji, kiedy jakąś czy tam kiwającą się nogę w stoliku czy stare obicie czy jakąś szafkę, którą ktoś chciał wywalić na spalenie ostatnio gdzieś od znajomej pracując w takim ośrodku pomocy społecznej. Udało mi się zgarnąć taką fajną starą szafę chlebową, która miała iść na porąbanie i spalenie, ale jak się w nią włożyło trochę pracy, trochę oszlifowało, potem zawoskowało to naprawdę kawał fajnego mebla z tego udało się odzyskać, więc przyjemne jest takie przywracanie może nie dawnego blasku, ale takiego nowego blasku rzeczom, które zostały gdzieś spisane na stracenie, a mają w sobie naprawdę niezwykły urok i duszę. Jak sobie myślę, że to jest chyba w ogóle taka cecha wspólna, nie wiem różnych elementów mojego podejścia do życia. Sorry za może takie filozoficzne ujęcie, ale ja na przykład zastanawiając się wielokrotnie coś chciałbym robić w życiu czy może pójść na jakieś studia, chociaż próbowałem parokrotnie, ale nigdy mi to nie poszło to gdyby nie fakt, że od większości ludzi, którzy na przykład kończyli resocjalizację słyszałem, że to jest po prostu słabo realizowany kierunek i praca w resocjalizacji jest bardzo trudna, bo nie działa podstawowe założenie, prawda? Założenie takie, że człowiek, który za karę trafia do takiego miejsca nie innego powinien z niego wyjść lepszy czy naprawiony i tu jest duży ząb zazwyczaj. To jednak bardzo mnie pociąga praca taka około resocjalizacyjna wśród różnego rodzaju spotkań, które mam swoim życiu często reagując na nie w sposób taki właśnie reaktywny, że ktoś mnie gdzieś zaprasza. Myślę sobie fajnie. Mogę coś dać od siebie to jednym dla mnie z takich najbardziej i tu nie potrafię znaleźć dobrego słowa, bo słowo że spotkania z więźniami są fajne to jest tak słabe słowo, że w ogóle szok, ale na pewno są pasjonujące i niezwykłe, bo o niej, tu znowu są beznadziejne porównania jakby ludzi do starych mebli , ale bardzo wiele z tych osób, które spotykam są trochę jak takie stare szafy wypieprzone na bruk, uznane za niepotrzebne, uznane za złe, a bardzo często są to ludzie, którzy nie chcę oczywiście powiedzieć że trafiają tam za niewinność, ale trafiają często w takie miejsca z powodu przeróżnych względów. Bardzo często niekoniecznie zależnych od nich. To mi często takie spotkania uświadamiają, że to, że ja dzisiaj jestem tym kim jestem, że jestem w takim miejscu w jakim jestem to jest oczywiście w jakimś tam drobnym zakresie moja zasługa. Nie ukrywam, ileś pracy włożyłem w to, żeby moje życie wyglądało tak jak wygląda, ale tak sobie wyobrażam, że ta moja zasługa to jest takie dziesięć w porywach do piętnastu procent, że cała reszta to są wpływy środowiskowe. To jest wychowanie. To jest to, że mam takich a nie innych rodziców, takie rodzeństwo, że trafiłem na takich ludzi, którzy mi w życiu pokazali, że warto walczyć o siebie, że warto się starać, że warto wierzyć w swoje marzenia, a ponadto walczyć o to, żeby je realizować, że warto być dobrym człowiekiem, że warto wspomagać. Ja spotkałem ludzi, którzy mi to powiedzieli, którzy mi to pokazali , udowodnili, że tak jest, ale myślę sobie, że gdybym nie wiem gdybym się urodził w takiej rodzinie gdzie nie wiem mama pije, a tata bije, gdzie koledzy mi pokazują że jak chce się coś mieć to jedyna sensowna droga to jest ukraść, że chcę poderwać dziewczynę to żeby jej zaimponować to trzeba komuś tam na ulicy zalutować w paszczę albo kogoś skroić albo wychylić pół litra na raz to wiesz – Jakby wyrastając w takim środowisku mało prawdopodobne jest, że w którymś momencie bym stwierdził : A nie to ja se pójdę na biegun, spotkam wspaniałą kobietę, założę rodzinę.
W: Dokładnie.
J: Wiesz może zostanę wolontariuszem, może założę fundację, może będę dobrym człowiekiem. Jakby zawsze jest potrzebny jakiś taki zapalnik, ktoś kto Cię wyciągnie z takiego syfu, w którym się znajdujesz i pokaże Ci, że warto i właśnie to przeświadczenie trochę mi pomaga przy tego typu spotkaniach takich właśnie około resocjalizacyjnych nie oceniać w taki łatwy sposób. Nie oceniać tego, dlaczego ktoś jest w takim miejscu, dlaczego ktoś stracił wiarę w siebie i tej wiary nie odzyskał. Jakby sorry za ten durny trochę łącznik między starymi meblami, a więźniami, ale myślę, że paradoksalnie coś w tym jest i takim osobom też sensowna pomoc jest w stanie przywrócić mega blask.
W: Dokładnie tak. Ja myślę, że to nawet nie jest bezsensowne tylko bardzo trafne i nikogo nawet nie obrażające, bo ja widzę dużo piękna i właśnie tej duszy w tych meblach, o których mówisz, w tych starych kredensach, starych chlebownikach, starych taboretach. To są rzeczy piękne szczególnie jeżeli ktoś z pasją tak jak Ty zabierze się za to, wyczyści, zdrapie te kilka warstw lakieru, nawoskuje i to wygląda naprawdę pięknie i Ci ludzie, gdyby faktycznie system resocjalizacji albo ludzie, którzy zajmują się resocjalizacją też widzieliby w tym cel, bo system i proces przygotowania do tego, aby nazwijmy to duże słowo resocjalizować, nawracać, uczyć, naprawiać też powiedziałeś innych ludzi to tak naprawdę to nie jest jedno, tak? To jest człowiek, bo mamy też nauczycieli, a wiemy, jak wygląda system edukacji, tak? Jest nauczyciel, który wygrywa nauczyciela roku i jest cała reszta nauczycieli, więc tu jest faktycznie… Wiesz każdy kij ma dwa końce, medal ma dwie strony, i tak dalej i tak dalej, ale bardzo mi się podoba to co powiedziałeś i faktycznie jest to jak najbardziej zasadne. Myślę, że tak jak już mówiłem nikt się nie obrazi o to porównanie ze starym meblem i ja bym się nie obraził, ale wiesz co. Ja mam drugie pytanie, które zawsze zadaję swoim gościom zanim przechodzimy do jakiegoś takiego nazwijmy to sedna rozmowy, chociaż mam wrażenie, że ta rozmowa już dawno się zaczęła, bo podoba mi się to jak opowiadasz i tyle generalnie, ale dobrze to, żeby się stało zadość to jeszcze ciekaw jestem, jak Ty widzisz Jaśku rozwój osobisty właśnie?
J: Jak widzę rozwój osobisty? Wiesz co jakby to jest takie hasło, które się pojawia wielokrotnie w życiu i można to różnie nazwać, bo nie wiem, bo ja tak sobie myślę, że ja w życiu przez nie wiem, ile to ja mam lat. Ja mam tak słabą pamięć, że trzydzieści trzy. Ja myślę, że od dwudziestu paru lat spotykam w swoim życiu ludzi, którzy są takimi mega motywatorami, ludzie, którzy jakoś mi do głowy wtłaczali takie sensowne przekonania, ale takie przekonania, których ja przez wiele lat nie nazywałem jakoś konkretnie. Nie nazwałem jakiegoś nastawienia do życia pozytywnym myślenie albo nie powiedziałbym Cię jako piętnastolatek, że ja teraz prowadzę swój samorozwój, a w gruncie rzeczy pewnie bardzo mocno tak było, więc ja myślę, że bardzo różne rzeczy mogą być rozwojem, że to jest trochę tak jak znowu takie jakieś porównanie trochę tak jak z duchowością. Możesz spotkać człowieka, który podpisze się pod daną religią, siedzi w danym kościele, więc wydaje mu się, że to już jest duchowość, a możesz spotkać kogoś kto o Panu Bogu nazywanym w ten czy w inny sposób nigdy nie słyszał, ale patrząc na niego śmiało możesz stwierdzić, że żyje według wartości na przykład chrześcijańskich albo że naprawdę ma głęboko rozwiniętą jakąś swoją duchowość, więc myślę że podobnie jest tutaj, że to jest bardzo fajne kiedy my nazywamy różne rzeczy po imieniu, bo w ten sposób też jest łatwiej nam spotkać innych ludzi, którzy nam w danych rzeczach pomogą , ale ja trochę nie lubię takiego pustosłowia. To znaczy ja nieraz w życiu spotkałem różnych ludzi, którzy mówili o tym, że zajmują się właśnie rozwojem osobistym albo jakimś takim zwiększaniem efektywności swojego życia. Kiedyś spotkałem takiego chłopaczka, lat nie wiem siedemnaście, osiemnaście i powiedział, że jego hobby jest optymalizowanie swojego czasu, żeby jak najefektywniej go spędzać. Myślę sobie kurde jakby w gruncie rzeczy można powiedzieć, że to ma sens, a z drugiej strony narobimy w życiu bardzo wiele rzeczy można powiedzieć niepotrzebnych. Ja czasami na swoich spotkaniach mówię o tym, że można powiedzieć, że w ogóle nie wiem jakaś pasje, hobby, rozwój, wiara, miłość. To nie są rzeczy potrzebne. To nie są rzeczy niezbędne, bo niezbędne dla człowieka to jest jeść, spać, oddychać. To jest jakby wiesz do podtrzymaniu funkcji życiowych potrzebnych jest naprawdę bardzo niewiele rzeczy, a cała ta reszta jest jakimś dodatkiem do życia. Właśnie bez wiary da się żyć. Bez miłości w pojedynkę jak się postarasz to przetrwasz. Nie pasji, bez marzeń jakby można tak jak już sobie powiedzieliśmy. Pasje i marzenia co? Dużo kosztują, często są ryzykowne, serducho nam może wysiąść. Jakby to wszystko jest takie wiesz to wszystko to zbędne bajery, tyle że właśnie myślę, że to co odróżnia nas od innych istot żywych to są właśnie te wszystkie niepotrzebne rzeczy. To są te niepotrzebne rzeczy, które sprawiają, że jesteśmy czymś więcej niż organizmem, który ma egzystować, szukać cały czas na siłę swojego jakiegoś bezpieczeństwa. Pamiętam jak kiedyś jechałem jakąś taksówką z facetem, który to było jakoś krótko po pewnej z moich wypraw, chyba na Kilimandżaro w wyprawie organizowanej przez fundację Ani Dymnej i tak facet mówił, że on to tak właśnie średnio rozumie, mówi, że dobra jak zdrowi ludzie chodzą w góry to to jeszcze jakoś w miarę, dla niego to jest dziwne, ale OK, ale że jak osoby niewidome chodzą w góry to w ogóle jest bez sensu, przecież oni tam nic nie zobaczą. I mówię: Wie Pan co, w gruncie rzeczy to w ogóle wchodzenie w góry jest bez sensu. Człowiek wchodzi w góry po to, żeby zejść w dół, ale tak samo jest z dbaniem o higienę. Wiesz zawsze jest tak, że żona mnie wygania do tego żebym wieczorem poszedł się umyć. I też można powiedzieć: kurde po co człowiek ma iść wziąć prysznic, wodę zużywa, ziemia jest nieszczęśliwa, mało te ekologiczne, a jutro i tak się ubrudzi i znowu się będzie trzeba myć. To można się nim nie myć wcale. Tak, aczkolwiek będzie to z dużą szkodą dla jakiejś relacji społecznych czy komfortu dla drugiego człowieka siedzącego koło Ciebie. Myślę, że te rzeczy właśnie takie dodatkowe one są dla nas bardzo ważne i myślę, że rozwój osobisty polega na w mojej definicji na szukaniu tego co będzie rozwijało Ciebie. I oczywiście warto jest się przy tym trochę porównać do innych po to, żeby może od kogoś zaczerpnąć pewnej inspiracji, ale że nie ma co się mierzyć miarą innych ludzi. Jako, że tak powiem ostatnio przed włączeniem nagrywania mówiliśmy, że mamy czas urlopowy. Ja jestem teraz w domu rodzinnym w Malborku. Przyjechała moja siostra z mężem i trójką dzieciaków, więc jeżeli coś tutaj słychać wokalnie, jakieś trzaskania drzwiami czy tam inne śpiewy, chichy to rodzina i wakacje. Tak sobie ostatnio oglądaliśmy taki film -,, Free solo” o gościu, przepraszam pamięć beznadziejna , gościu który się wspinał w Kalifornii w górach w parku Yosemite na górę (ns. 24:17). To jest naprawdę niewiarygodna góra. Kiedyś też miałem okazję się na nią wspinać. Tyle, że ten typek się na nią wspinał w stylu właśnie tak zwanym Free solo, czyli bez żadnych zabezpieczeń. Kompletnie bez niczego. Właził na tę ścianę liczącą tysiąc metrów w pionie i to jeszcze jest tak, że na początku ta góra jest w pewien sposób pochyła, że tak powiem do przodu, potem się całkowicie pionizuje, a potem się odchyla. I koleś właził na tą górę tak jak powiedziałem bez zabezpieczeń i jak oglądasz kogoś takiego to myślisz sobie: kurde patafian. To w ogóle szalone jest. To jest głupie.
W: Samobójca.
J: Samobójca. Ciężko było słuchając jego wypowiedzi, opowieści o tym, dlaczego to robi, dlaczego to jest dla niego tak ważne to zrozumieć, ale myślę, że trochę na tym polega rozwój, że ja widzę kogoś kto robi coś według mnie szalonego, ale to robi, sprawia mu to frajdę jeżeli wiesz potrafi to robić w jakiś sposób odpowiedzialny, jeżeli nie ma żony i dzieci robiąc takie porąbane rzeczy to nadal jest to dziwne, ale OK. Ma święte prawo to robić. Ktoś spojrzy na mnie i powie: kurde koleś tutaj łazi po ulicy, zgarnia jakieś zgniłe meble i je przerabia zamiast pójść kulturalnie do Ikei i kupić sobie sosnowy taboret i byłoby git. I pewnie nie rozumie tego co ja robię i czym się zajmuję. Ktoś może nie rozumieć, dlaczego wynajmując przytulne mieszkanko po cholerę jest jechać pod namiot, marznąć i jeść jakieś kiepskie żarcie z grilla, ale właśnie to nas odróżnia. Mamy jakieś inne swoje zajawki i myślę, że ważne w rozwoju jest to, żeby właśnie znaleźć coś co masz poczucie, że Ciebie wzbogaca, że Tobie daje frajdę, że Ciebie w jakiś sposób rozwija nie porównując się do drugiego człowieka. Uważam, że rozwój osobisty nie jest czymś co idzie w taki sposób liniowy, że spotykasz kogoś innego kto prowadzi też rozwój osobisty i pytasz: Stary to na której jesteś stacji, bo ja już tu mam wiesz czternasty dołek. A Ty który? Bo idziemy innymi torami, robimy inne rzeczy i chwała Panu, bo gdybyśmy się wszyscy lubili i robili to samo to by był w ogóle dramat.
W: Tak byłoby faktycznie nudno. Bardzo ciekawe porównanie. Super. To bardzo lubię w tych pytaniach, że pytania są takie same, ale każda odpowiedź jest inna. Każdy inaczej widzi pasje, inaczej widzi rozwój osobisty i bardzo mi się podoba to jak Ty to nazwałeś, jak Ty to opisałeś. Faktycznie to jest też właśnie super. To jest naprawdę super to, że można nawet robić dokładnie te same rzeczy w ramach swojego jakiegoś rozwoju świadomego czy nie, bo sam też mówiłeś o tym, że się rozwijałeś nawet nie będąc do końca świadomym, że jest to Twój jakby rozwój osobisty, ale tak właśnie jest i jakby później staniesz z drugim kolegą, który też się w jakimś tam stopniu świadomie lub nie rozwija. Możecie sobie o tym porozmawiać i każdy z Was będzie w innym miejscu, każdy z Was będzie miał inny cel, trochę inna droga do tego celu jest, inna motywacja, inny priorytet i tak dalej, więc tak to mniej więcej wygląda i to też jest urok w tym, że jakby możemy to robić. Możemy w każdej chwili przestać, bo możemy stracić sens i możemy spróbować czegoś innego. To też powiedziałeś o tym w tej rozmowie, że nie ma co się nazywać jakby specjalistą z tego czy innego zawodu , mistrzem, profesjonalistą wtedy , bo możesz za chwilę robić coś innego i ja też generalnie jakby z jednej strony podcast nazywa się rozwój osobisty dla każdego, ale tak naprawdę to jest podcast, który podobnie jak Ty w swoich wystąpieniach, w swoich mowach jego celem jest jakby inspirowanie ludzi do podejmowania jakiś działań, jest podpowiadanie w niektórych odcinkach bardzo konkretnych rozwiązań, które mają pomóc, ale też właśnie motywowanie dając możliwość posłuchania historii innych ludzi tak jak Ty opowiadasz dzisiaj swoją historię. Całkiem niedawno nagrywałem rozmowę z Krisem Florkiem, który właśnie wyrwał się trochę z takiego środowiska, o którym Ty mówiłeś, gdzie mama pije, tata bije tak to w cudzysłowiu oczywiście, ale z takiego trochę trudnego środowiska, który wyjechał do Holandii i tam jakby odniósł sukces i dzisiaj jakby się tym dzieli, pisze książki i jest też pewnego rodzaju mówcą inspiracyjnym. Też jest zapraszany gdzieś i opowiada te swoje historie inspirując innych, więc to jest właśnie piękne w tym wszystkim, ale żebyśmy trochę też jeszcze porozmawiali o innych tematach w dużej mierze myślę też o pomaganiu. Mówiłeś o tym, że tym się między innymi zajmujesz, że czujesz taką powinność w sobie, żeby opowiadać innym czego się nauczyłeś, co to dla Ciebie znaczy i zachęcać ich do tego żeby też doświadczali jakiś nowych rzeczy, żeby się rozwijali, podróżowali, próbowali nowych zajęć. Ja w odcinku o pomaganiu powiedziałem, że pomaganie może pomóc nie tylko osobom, którym się pomaga, ale także pomaga osobom, które pomagają, czyli ja komuś pomagam i sam dzięki temu czuję się lepiej. Są jakieś badania, nawet które mówią o tym, że spada mi poziom kortyzolu, że czuję się po prostu szczęśliwszy, bardziej zadowolony, mogę mieć więcej energii, ale ciekaw jestem co Tobie daje oprócz tego, że dzielisz i czujesz taką powinność to co Tobie daje pomaganie innym?
J: Wojtku ja się absolutnie z Tobą zgadzam, że pomaganie jest takim zachowaniem. Ja to w ogóle nazywam czasami trochę egoistycznym. Może zacznę inaczej.
W: Tak.
J: Anthony De Mello, który oczywiście takim zawsze twórcą był kontrowersyjnym. Był czas, kiedy jego książki robiły w Polsce gigantyczną furorę. One zmieniały sposób patrzenia na świat, na drugiego człowieka, sposób myślenia. Wprowadzały jakiś taki trochę synkretyzm religijny takiego pomieszania wszystkiego. Uważam, że dla każdego człowieka czy na każdy przekaz warto patrzeć jakoś wybiórczo z przymrużeniem oka. To tak jak z psychologią. Moja mama jest zawodowym psychologiem. Ja sam dwukrotnie próbowałem studiów psychologicznych, czegoś tam oczywiście w sobie szukałem i myślę sobie, że każdy, tak pamiętam ze studiów, że każdy z tych wielkich twórców danych tam dziedzin czy szkół psychologicznych sam był można powiedzieć psycholem, bo był zapatrzony w jedno. Jak sobie poczytałem o takim (ns. 30;46) to umówmy się normalny to ten koleś nie był, jakby wprowadził mnóstwo, mnóstwo naprawdę w tej swojej metodzie psychologicznej w ogóle do patrzenia na człowieka i niesamowicie rozwinął w ogóle psychoterapię, psychologię jako dziedzinę, ale koleś był nie wiem jakich ładnych słów użyć- pokręcony w ogóle w opór, na maksa, więc myślę, że z każdego człowieka coś mądrego można wyciągnąć, a niekoniecznie patrzeć na wszystko, na sto procent przekazu, który Ci pasuje. Wracając do tej myśli Anthony De Mello chyba właśnie w książce, Przebudzenie”, czyli w takiej mocno rewolucyjnej wspominał o tym, że egoizm można podzielić na dwa rodzaje. Jest taki egoizm taki jaki zazwyczaj rozumiemy, czyli taki egoizm egoistyczny, taki na zasadzie: Jak najwięcej wziąć, jak najmniej dać, czyli żeby się jak najwięcej nachapać w życiu, ale jest też egoizm, który polega na tym, że właśnie robię coś dobrego i czerpię z tego pewnego rodzaju korzyść, bo pomaganie jest czymś co moim zdaniem przynosi mnóstwo korzyści. Mnóstwo. To są oczywiście korzyści niematerialne, ale takie korzyści, które myślę, że bardzo często przerastają swoją wartością kasę czy jakieś tam inne dobra. Ja mam tak, że ja myślę, że ja bardzo potrzebuję tego pomagania, że ja być może jakby przez to, że mam taką trochę rolę społeczną bycia mówcą motywacyjnym, bo ja mam poczucie, że to jest trochę tak, że to jest coś co mnie trochę zaprosiło do swojego świata, co mnie wciągnęło. To nie jest tak, że ja sobie kiedyś wymyśliłem, że a może zamiast robić w kopalni to można stać i gadać i kasować kasę, wystawiać faktury. Może to się uda tylko jakoś tak w ogóle większość rzeczy w moim życiu działo się tak bardzo, bardzo naturalnie. Wynikało z jakiś potrzeb, niekoniecznie moich i z czego się bardzo cieszę i właśnie może przez to, że jakby w moim życiu czasami tak bywa, że nie wiem już jako piętnastolatek musiałem występować przed kamerami, jako piętnastolatek, który słuchał sobie tam różnych jakiś takich podwórkowych rapsów i raczej nikt o zdanie nie pytał. Wszyscy mu różne rzeczy narzucali. To nagle wiesz włazisz na biegun, złazisz z niego i nagle dziennikarze wszelkich stacji pytają Cię: Kolego Janeczku, jak żyć? Jakby co robić, jak to, jak tamto i to było dla mnie szokujące. W jakiś sposób spadła na mnie taka rola społeczna. W każdym razie od lat gdzieś występuję przed ludźmi, więc można odnieść takie wrażenie, że jestem bardzo pewny siebie, a nic bardziej mylnego. Ja jestem mocno takim raczej zamkniętym w sobie typem, introwertykiem, często pesymistą, kimś mocno z zaburzonym poczuciem własnej wartości, a to że mam taką rolę taką jaką mam, kiedy jestem w pracy to jest zupełnie co innego i ja mam trochę takie poczucie, że ja potrzebowałem i potrzebuję bardzo ludzi, którzy mnie potrzebują, czyli potrzebuję czuć się potrzebny komuś. Mam takie poczucie właśnie, że niejednokrotnie tak było przez dwanaście lat, kiedy prowadziłem fundację pomagającą osobom niepełnosprawnym. Czasami, kiedy miewałem jakieś takie gorsze przysłowiowo poniedziałkowe poranki i myślałem sobie: Nie, dzisiaj nie. Przestawiam zegarek, wyłączam budzik udaję, że ten dzień się nie zaczął. Nawet jak się zaczął mówię: Dobra. Z wielkim wstydem, ale nie wiem zarzucę na siebie szlafrok, pójdę do Żabki, kupię butelkę wina. Wracam pod kołdrę i wiesz i skrywam się przed światem. Widzę jakby słabo jakieś dumne momenty, ale taka cześć mojego życia. To zawsze sobie wtedy myślałem: Stary, jak nie wyjdziesz, nie wstaniesz z tego łóżka, nie ubierzesz się jak człek i nie wyjdziesz do ludzi to ktoś dzisiaj na tym straci i nie przez to, że Ty jesteś w ogóle mega kozak i zbawisz świat tylko że być może Twoją jaką śnie wiem fragmentem historii Twojego życia być może możesz się z kimś podzielić, a mam ileś dowodów w życiu na to, ileś historii ludzi pokazujących, że faktycznie coś od siebie mogłem dać, że to się mogło komuś przydać , że mam takie poczucie po prostu, że jeżeli dzisiaj ja zawalę to nie tyle tylko tyle, że wiesz, że ktoś Ci, szef Ci z pracy napisze SMS-a : Ty bucu, wstawaj do pracy albo obetnę Ci pensję tylko, że naprawdę wiesz ktoś kto na mnie liczy , że się zawiedzie, a właściwie, że ja tego kogoś zawiodę, a tego bym nie chciał. Suma summarum ja tego potrzebuję, ja tego potrzebuję tego, żeby właśnie móc coś od siebie dać, żeby byli ludzie, którzy jakiś dla mnie niezrozumiały do dzisiaj sposób, ale mogą czerpać z czegoś co jest częścią mojego życia, co jest jakimś udziałem mojego życia. To wychodzę z takiego założenia, że nic w naszym życiu nie dzieje się bez przyczyny. Jeżeli na mnie spadły takie a nie inne doświadczenia, często trudne, często tragiczne, traumatyczne to, jeżeli już się wydarzyły i się nie odstaną to warto jest je przekuwać w coś dobrego, warto jest znaleźć w nich jakąś siłę. To jest wiesz znowu takie porównanie. Jedną z takich wielkich tragedii w moim życiu była śmierć mojego brata, który umarł, tonął na moich oczach mając lat siedem. Oczywiście dla nas wszystkich w rodzinie to było- to jest nie do opowiedzenia- trudne, tragiczne. Oczywiście że tak. Trzeba wejść w buty drugiego człowieka, żeby móc zrozumieć co czuje w takim momencie. I moja mama, która tak jak wspomniałem jest zawodowym psychologiem co ona mi kiedyś mówiła, że są takie momenty w jej życiu, kiedy oczywiście pracując z ludźmi i się powołuje na dane teorie, na szkoły psychologiczne. Są takie momenty, kiedy pracują z matką, która straciła dziecko, takie momenty kiedy może zdjąć okulary i powiedzieć: Wie Pani co, ja chyba trochę wiem co Pani czuje, bo ja byłam w takiej sytuacji, bo mi się kiedyś świat na łeb zawalił dokładnie w taki sposób, bo miałam poczucie, że nie dopilnowałam, że to, że tamto, więc nie chcę powiedzieć, że doskonale Panią rozumiem, bo ilu ludzi na świecie tyle sposobów rozumienia świata. Nigdy do końca kogoś nie zrozumiemy, ale może w takich momentach moja mama powiedzieć: Trochę wiem, jak to jest i chcę Pani powiedzieć, że da się przez to przejść, nawet jeżeli się na początku wydaje, że nie. To wiesz Wojtku, to takie dialogi, taka nić porozumienia jest absolutnie na kosmicznie innym poziomie niż wiesz niż powoływanie się na to, że: A bo wie Pani, bo taki koleś to napisał, że w takiej sytuacji to to czy tamto, więc jakby nie chcę przez to powiedzieć, że człowiek, który pracuje z ludźmi, czy psycholog, że powinien przejść przez wszystko, bo to nie chodzi o to, żeby pracować z narkomanem to musisz wiesz być po ostrych dragach. Żeby pracować z ludźmi, którzy zdradzali żonę to sam musisz być, bo to nie o to chodzi, ale czasami pewne z tych doświadczeń pomagają, zwiększają naszą empatię. Suma summarum, jeżeli już na mnie czy na naszą rodzinę takie doświadczenia spadły to zamiast je wiesz zamiast je chować gdzieś tam do kieszeni warto jest się nimi dzielić, bo naprawdę nigdy nie wiadomo, kiedy one wypłyną. Ja pamiętam, kiedyś miałem takie spotkanie, takie szkolenie dla dużej firmy z branży samochodowej, takie bardzo wygodne, bo w ogóle w Krakowie, w którym mieszkam są tam i są tam trzy przecznice dalej mogłem sobie spacerkiem pójść na to spotkanie. Akurat jakoś tak było, nie pamiętam, czy to było tak, że było organizowane spotkanie i tego dnia jakiś był duży event w Krakowie, w każdym razie bardzo mało osób przyszło. Tam dosłownie tam nie wiem planowane było sto pięćdziesiąt osób, było z nie wiem było z dwadzieścia. Organizatorzy tak sobie zadowoleni. Wiedziałem, że trochę im tak było wszystko jedno w sumie czy ja tam wiesz będę gadał czy nie będę gadał, czy będę godzinę, półtorej czy w ogóle piętnaście minut, ale wiesz jest praca. Wykonałem swoje, powiedziałem co mi tam leżało na sercu i potem widziałem, że jeden z organizatorów tak patrzy taki zamyślony, ale chyba nie że zadowolony i potem wziął mnie gdzieś tam na bok i opowiedział mi właśnie o tym, że on niedawno stracił młodszego brata, który też zginął w tragicznym wypadku. On nie był w stanie nic z tym zrobić. Nie był w stanie w ogóle zareagować i od tego czasu z nikim o tym nie rozmawiał. Aż siedzi mu to po prostu strasznie. Kamyk w bucie, szpila w sercu. I czuje, że to jest moment, żebyśmy sobie o tym porozmawiali. Czy możemy pójść na kawę. I wiesz ja wtedy miałem takie poczucie, taką myśl już naprawdę chrzanić to szkolenie, nieudane kompletnie, chrzanić to w ogóle kasę wywaloną przez ten. Sorry za tutaj dzieciaki płaczące, ale pomyślałem sobie wtedy: Jestem tu na tym spotkaniu dla tego gościa. Dla tego gościa, który tu wiesz przyszedł elegancki w garniturze i w ogóle wystrojony, a w tym momencie cała ta jego wiesz jakby wszystko to po prostu opadło i zobaczyłem człowieka ze zranionym sercem i mogłem z nim wiesz mogłem z nim siąść i porozmawiać. I powiem Ci, że takie momenty są po prostu odlotowe i to jest coś co mnie bardzo zachęca do tego, żeby na różnego rodzaju spotkaniach z ludźmi nie cwaniakować, nie grać, wiesz nie udawać super kozaka, bo czasami jest tak, że ja mam poczucie, że po części trochę tego ludzie ode mnie oczekują, że ja czasami jestem zapraszany na dane spotkania, żeby wiesz, żeby opowiedzieć o tym właśnie jak to turbo sobie ze wszystkim radzę. A teraz przed Państwem Jan Mela co bez ręki, nogi wlazł, tu wlazł, tam ze wszystkim sobie dał radę, opowie o tym jak w życiu zawsze osiągać sukces. A ja wychodzę i mówię: Jakby sorry, ale jakby nie na to się umawiałem, że będę opowiadał, bo ja nie mam sposobu na to jak zawsze osiągnąć sukces, bo nie ma tego sposobu, a ja to w ogóle chciałbym dzisiaj z Wami porozmawiać o syfie i gnoju w życiu i o tym jak z gnoju wychodzić, więc może się to niektórym z Was nie podobać, ale ja chcę porozmawiać o czymś autentycznym. I to czasami naprawdę przełamuje pewne rzeczy.
W: Bardzo mi się podoba to co powiedziałeś. Znowu to powtórzę się, ale ja myślę, że tego brakuje. Właśnie takiej autentyczności, bo generalnie autentyczność tak ładnie się mówi, że ona musi być, że jak nie ma autentyczności to nie odniesiesz sukcesu, nie zrobisz tego czy tamtego, ale tak naprawdę nie do końca chcemy tę autentyczność w pełnym tego słowa znaczeniu. My chcemy właśnie, my chętnie kupujemy, oglądamy, słuchamy ludzi, którzy są uśmiechnięci, którzy właśnie odnieśli sukces, którzy mają cały czas jakby z górki i chcemy tak jak oni. Bardzo mało osób jest w pełni świadomych tego, że ten sukces to jest duży koszt tak naprawdę, czyli jakby to jest poświęcenie. To są nakłady pracy finansowe i wszystko, więc to że powiedziałeś, że masz gorsze dni to ja Ci za to dziękuję, bo ja też czasami mam telefon w ręce i ja generalnie nie jestem jakiś tak, że tam lubię robić relacje na Instagramie czy coś takiego, ale jakby Instagram lubię chyba najbardziej ze wszystkich mediów i czasami chcę wrzucić coś takiego co właśnie leży mi na sercu i czasami się powstrzymuję i taka rozmowa z Tobą na przykład coraz bardziej przekonuje mnie do tego, że nie ma się co powstrzymywać tylko właśnie jak Ci jest gorzej to też powiedzieć, że jest Ci gorzej, bo innym też jest gorzej i im wtedy będzie lepiej , że Tobie jest gorzej. Trochę tak to działa, bo to też jest takie pomaganie właśnie w taki sposób bycia autentycznym, czyli mówienia: Mam też gorsze dni, też mi się nie chce. Są ludzie, którzy mówią: Jestem chory na depresję albo jestem w trakcie terapii związanej z depresją. Ja myślę, że my jako społeczeństwo szczególnie mówię tutaj do Panów. Mamy taką stereotypową przypadłość, tak bym to powiedział, takie wszyte coś pod skórę, że my nie, my nie możemy powiedzieć, że jesteśmy chorzy na depresję, bo co to w ogóle jest. My musimy być silni, my nie płaczemy. My nie okazujemy emocji. My się nie wzruszamy. I to jest coś niesamowitego, bo właśnie jest zupełnie odwrotnie. Jakby ja myślę, że duża wartość jest we wszystkich tych, którzy mówią tak jak Ty przed chwilą powiedziałeś: Mam gorszy dzień, potrafię się rozpłakać, potrafię płakać do poduszki – Tak też mówił mój gość, że jakby on wychodził ze swojego takiego dużego dołka, nie mówię ze strefy komfortu specjalnie, ale z takiego dużego dołka, który gdzieś tam był u niego w domu w rodzinie właśnie płacząc w poduszkę i to jest facet, który dzisiaj ma sukces, ale zdarza mu się również nadal gdzieś płakać i to jest zupełnie normalna rzecz. Ta autentyczność w pełnym tego słowa znaczeniu, więc to jest to niesamowite, że tak to powiedziałeś i że powiedziałeś, że potrzebujesz pomagać innym, bo to pomaga Tobie i to jest właśnie też dokładnie to o czym ja mówiłem w tamtym odcinku, żeby pomagać innym. Wiesz tam są tak naprawdę chyba co najmniej dwa takie motywy tak, czyli pomagam innym, bo jestem reprezentantem firmy i są działania (ns.00: 44:45), czyli ten zrównoważony rozwój i dobrze, żeby firmy pokazywały, że są turystyczne, że pomagają, że wspierają, że organizują kolację, że dają datki do paczki i tak dalej i tak dalej i to jest też dla nich dobre. Oni pomagają, oni na to łożą duże pieniądze i ten zysk jest ich w postaci takiego PRL, tego zrównoważonego rozwoju. I to też jest OK. I tu też nie ma co jakby mówić, że: Oo, bo oni się tu promują na tym, że pomagają, ale pomagają, są tacy, którzy nie pomagają. I druga rzecz, o której Ty też mówiłeś i ja też bardzo się do tego przychylam. Pomagam, bo ja chcę się czuć dobrze. Ja chcę po prostu właśnie mieć ten mniejszy stres i radość z pomagania, która mnie robi dobrze. Ale wiesz co ja chcę zadać też pytania pewnie już mogłeś się z tym spotkać, bo pomagając osobom niepełnosprawnym, samemu będąc przecież niepełnosprawnym spotykasz się pewnie z różnymi stereotypami, z różnymi takimi naleciałościami trochę. Z czym najczęściej się spotykasz? Jaki mit tak naprawdę jest albo co chciałbyś przekazać jako osoba niepełnosprawna, pomagająca nie tylko niepełnosprawnym przecież, żeby naprowadzić i trochę gdzieś zmienić być może to podejście co do tych osób?
J: Znaczy ja powiem tak – Według mnie tak naprawdę nie ma jakiejś bardzo dużej różnicy między ludźmi niepełnosprawnymi a ludźmi i to właśnie ciężko jest czasem znaleźć słowo, bo często się popełnia różne faux pas. Pamiętam jak sam kiedyś udzielałem jakiegoś wywiadu. Jeden dziennikarz mnie zapytał, mówi: A to jak mi jako osoby niepełnosprawnej się pracuje z tymi, innymi normalnymi ludźmi. Wstaję i mówię: Wie Pan, dobrze Pan trafił, bo to Pan ma jakiś tam (ns. 00:46:40) w oczach i faktycznie ja nie nazwałbym siebie osobą normalną, ale to takie co mnie bliżej znają osoby to o tym wiedzą, ale generalnie słabo to brzmi. W każdym razie ja bardzo zachęcam do tego, żeby ludzi z niepełnosprawnościami traktować normalnie. To znaczy ani lepiej, ani gorzej, bo bardzo często się duży błąd moim zdaniem popełnia traktując osoby niepełnosprawne z jakimś nie wiem faworyzując te osoby, nie traktując ich poważnie albo nie wymagając od nich. Jakby nie chcę tutaj nic powiedzieć złego o danej konkretnej grupie, podaję tylko jakieś drobne przykłady. Znałem kiedyś taką dziewczynę, która mi opowiadała, że właśnie poznała niewidomego chłopaka i ona się tak głupio czuła, bo on tak coś do niej mówił, że on jej nie widzi, więc on by chciał bardziej jej dotknąć, żeby zobaczyć, jak ona wygląda. I gość ją zaczął konkretnie obmacywać. Ja mówię: i co, i dałaś mu w pysk? Nie, bo wiesz niewidomy. Ja mówię: widomy, niewidomy wiesz. Buc to buc. To tak jak pamiętam jak jakiś czas temu, nie tak dawno temu, bo akurat w tym roku brałem ślub jak na katechezach przedmałżeńskich opowiadał ksiądz o tym, że to jest trochę tak jak ze święceniami kapłańskimi, jeżeli ktoś kto jest bucem ma świecenia to po święceniach tyle się zmienia, że jest konsekrowanym bucem, ale generalnie bucem pozostaje i tak samo tutaj jest. Wiesz jakby to, że ktoś jak ktoś jest po prostu egoistą, dupkiem i frajerem wiesz mającym dwie ręce i straci jedną rękę to automatycznie nie przekłada się to inne wiesz traktowanie tego człowieka i na jego podejście do życia, więc ja bardzo jakby wiesz nieraz się spotykam się też z taką cechą, która mnie drażni niesamowicie czy z dużą roszczeniowością ze strony osób niepełnosprawnych. uważam, że to jest coś co robi bardzo dużo złego, strasznie robi taki czarny PRL innym osobom, które się starają, które się starają funkcjonować normalnie. Ja zawsze we wszystkim co w życiu robiłem starałem się, żeby inni ode mnie wymagali. Jak szedłem do szkoły stolarskiej to też mówiłem: Panowie, ja wiem, że to dziwna sytuacja, bo chłop bez ręki i nogi i za stolarza chce iść, ale mówcie mi wprost, jak czegoś nie dam rady to ja oczywiście i tak spróbuję, ale jak nie da rady to nie da rady. Spróbuję, jakby przystąpię do egzaminu, ale jak się okaże, że po prostu nie ma bata, nie przeskoczę, trzeba coś złapać dwoma rękami to nie będę miał papierka, ale wiecie jakby traktujmy się normalnie, a nie udawajmy, że potem wiesz w zakładzie stolarskim będzie trzech stolarzy i czwarty taki bez ręki i nogi co stoi i patrzy , udaje że pracuje , ale każdy się wstydzi czy boi go zwolnić, bo to znowu mówię : Robi dużo niedobrego, ale z bardziej pozytywnych rzeczy to zachęcam do tego, żeby się nie bać, bo myślę że często jest tak, że boimy się często do kogoś podejść, zagadać. Ja na przykład mam takie doświadczenie wielokrotnie, od zawsze od kiedy jestem osobą niepełnosprawną, czyli od osiemnastu lat. Osiemnastu coś takiego, dziewiętnastu będzie chyba. W każdym razie dłużej, że tak powiem chodzę po tym świecie bez nogi niż chodziłem z dwoma nogami. To jest dla mnie prześmieszne takie uczucie i doświadczenie, kiedy idziesz ulicą i ktoś Cię mija, ktoś kto zwraca uwagę, bo nie wiem idę w krótkich spodenkach, widać kolorową protezę albo widać, że tam pół ręki wystaje z rękawa i ktoś udaje, że się nie gapi, udaje, że ten, ale Ty wiesz, bo to widać po prostu na pierwszy rzut oka, że ktoś jak tylko Cię minie to będzie takie: Ło, w ogóle wiesz co to jest. Jak ludzie patrzą, ale się boją zagadać i ja mam czasami tak, że nie wiem jadę pociągiem i sam zagadam. Mówię: Wie Pan co, kurde widzę, że to Pana ciekawi. To chce Pan zobaczyć nogę, chce Pan, mogę odpiąć tą protezę, Panu pokazać, ile waży. Może Pan chce o coś zapytać, bo to jest dla mnie normalne, że wiesz, że ja jestem niepełnosprawny. Mówię: jakiś kawał życia, ale dla wielu osób zdrowych to jest jakby pierwsze spotkanie z osobą z nie wiem z metalową nogą i może nie wiedzą, jak zagadać, a może nie wiedzą co ja potrafię. Może się wstydzą. Sam miałem tak, że nie wiem przy pierwszych kontaktach z osobami niewidomymi się czułem też zażenowany, kiedy żegnasz się z niewidomym i mówisz do zobaczenia. Myślisz sobie: Ło Matko, co ja powiedziałem. Powiedziałem do zobaczenia, a chłop nie widzi, faux pas. Przecież on będzie urażony i coś. Szansa na to, że osoba niewidoma wiesz w tym momencie zareaguje, że naprawdę się obraz jest minimalna, a jeżeli już się obrazi to widać, że jakiś głupi jest, ale generalnie jest tak, że ludzie sami często zapraszają wiesz do kontaktu, do swojego świata, więc ja bardzo cenię ludzi, którzy mają dystans do siebie, sam się staram bardzo uczyć dystansu do siebie do swojej niepełnosprawności, w ogóle do swojego ciała i wielka w tym zasługa bardzo wiele osób z niepełnosprawnościami, które poznałem, które mówię: ktoś jeździ na wózku, ktoś jest niewidomy, ktoś nie ma ręki czy nogi, ale łeb mają na karku i funkcjonują normalnie. Takie same mają wiesz takie same mają pasje. Czasem chcą nie wiem pójść do filharmonii, a czasem pójść kurde na koncert, na pogoń się wiesz wyszaleć, wyszumieć. Kiedyś też widziałem taki ładny wywiad z takim facetem, który oprawia rakby na wózkach. To rakby na wózkach oni mają takie wózki specjalnie pospawane, takie, żeby to wiesz było takie bardzo odporne. Siedzi taki, że tak powiem łysy kafar.
W: Bardziej skośne kółka mają, przypięci są pasami z tego co kojarzę.
J: Dokładnie, ale to wszystko jest potrzebne do tego, żeby móc nam się konkretnie zderzyć. Siedzi taki facet niepełnosprawny, bo bez nóg, ale generalnie łysy, napakowany kafar na tym wózku i taka Pani dziennikareczka pyta: Ale to Pan to w ogóle fajnie, że Pan uprawia taki sport, że osoby niepełnosprawne uprawiają sport. Czy Pan się cieszy tutaj ze współrealizacji, że tak można z innymi? On mówi: Cieszę się, ale najfajniej to jest jak można tak z całej pety komuś przyrypać tym wózkiem. Jak się ten drugi kolega jak się obali to jest fajnie. Tak dobrze, ale wie Pan, a tu współpraca i ten. Co Pani gada? Współpraca w rakby. To trzeba po prostu wjechać w drugiego i tyle. I ona była taka wiesz taka zdziwiona, że ojejku, ojejku. Takie, że cokolwiek związanego z niepełnosprawnymi to powinno być takie słodziutkie i delikatne. I to w ogóle nie chodzi oczywiście o propagowanie wiesz jakiejś przemocy czy coś, ale po prostu sport jest tylko takie ludzkie podejście.
W: Jasne.
J: Więc ja zachęcam do tego, żeby się nie bać zagadać, bo zawsze lepiej nie wiem zagadać, nawet usłyszeć od kogoś, że nie wiem wie Pan co, nie mam ochoty o tym gadać albo coś, bo to wiadomo, że nie o każdą rzecz się zagaduje. Czasem nie wypada, tak samo jak nie wypada podejść, nie zawsze wypada podejść do kogoś bez ręki, zapytać: Czemu Pan nie ma ręki? Tak jak nie do każdej grubszej osoby zapytasz: A co Pan taki gruby? Nie wiem przemiana materii, tarczyca czy może McDonald.
W: Dokładnie.
J: Wiesz trzeba się trochę zapoznać, ale generalnie jakby w mniejszym kalibrze warto jest zagadywać. Ja się nie obrażam, kiedy ktoś mnie o coś pyta, dlatego najbardziej lubię dzieciaki, bo dzieciaki to wiesz dzieciaki są szczere do bólu, ale raz się wiesz raz się zagapi, raz się zapyta, a potem już stwierdzi, że OK, są tacy ludzie co mają zwykłe nogi. Niektórzy mają metalowe i tyle. Takie życie różnorodne.
W: Dokładnie też ten wątek z dzieciakiem, który wskazuje palcem człowieka bez nogi jest w wystąpieniu Jacka Walkowicza, więc to też właśnie oddaje ten autentyzm tego, że te dzieci są takie szczere do bólu.
J: Tak, tak, tak.
W: A dorosły zaraz powie: Ci, ci nie mów tak. Nie mów tak. Nie, jest bez nogi. Przecież dziecko nie skłamało – jest bez nogi przecież. To tak jak mówisz apropo pomagania. Ja też całkiem niedawno, bo kilka dni temu wychodząc na taki krótki spacer zobaczyłem taką Panią drobniutką też bez nogi na wózku inwalidzkim i widzę, że jedzie do Żabki, musi mieszkać gdzieś w okolicy i tak mówię: Kurczę tak jak właśnie Ty mówisz normalnie podejść, ale mówię: Kurczę blade, czy Pani miałaby nogi czy nie miałaby nóg, jak widzę, że jest lekki podjazd to pytam czy może pomóc pchnąć ten wózek. Pani mówi, że tutaj pod tą górkę to by się przydało. To pchnąłem, podziękowaliśmy sobie i poszedłem dalej, nie bez żadnego cackania się i jakiegoś super użalania, ale po prostu pomoc, czy to byłaby ciężka siatka czy właśnie wózek inwalidzki to myślę, że fajnie się gdzieś odważyć zapytać. Po prostu, bo chyba trochę nam też tego brakuje. Mówimy też, nawet w rozmowie z Tobą o pomaganiu osobom niepełnosprawnym, a bardzo często osoby pełnosprawne, ale właśnie troszkę być może już starsze, mniej silne, czyli słabsze- one też potrzebują naszej pomocy. Potrzebują zwykłego otwarcia drzwi, zaniesienia siatki z zakupami czy czegokolwiek, przytrzymania drzwi w tramwaju albo coś w tym rodzaju, więc nawet takie gesty pomocy jakby są istotne. Ja też tak już zmierzając trochę do brzegu powiem coś co może być też istotne dla słuchaczy i ciekaw jestem czy gdzieś przychylisz się do tego jak ja to powiedziałem w tamtym odcinku, odcinku solowym, bo teraz spotykamy się. To jest jakby bardzo często z różnymi fundacjami. Szczytny cel jest w większości z nich, jeśli nie każdej i chciałoby się pomóc każdej, ale to jest niemożliwe. Po prostu niemożliwe. Są osoby, które są na pewno bardzo potrzebujące, które są zdesperowane i zaczepiają nawet nie wiem nawet na Facebooku, wysyłając linki z prośbą o datki na chore dziecko, chorą mamę, żonę, cokolwiek, tak? I tego jest dużo i to jest strasznie przykre, kiedy wiesz, że nie możesz pomóc. Ja w tym odcinku też powiedziałem, że to jest w porządku, że możesz uczciwie odmówić pomocy, bo nie jesteś w stanie pomóc wszystkim, a najlepiej, jeśli zrobisz to w sposób taki autentyczny kiedy- Ja też do tego namawiam, żeby na przykład w swoim budżecie domowym mieć nie wiem dwadzieścia, trzydzieści złotych, dziesięć złotych, pięć złotych. Zależy od tego jak wiesz jak dysponujesz, jakimi środkami przeznaczone właśnie na takie akcje, żeby właśnie komuś pomóc. Być może bliższych znajomych pomagamy chętniej gdzieś w takich kontaktach i w pewnym momencie powiedzieć: Przepraszam Cię, już w tym miesiącu wykorzystałem budżet, który miałem przeznaczony na pomoc. Nie mogę Ci dzisiaj pomóc, spróbuj następnym razem. Mam nadzieję, że to zrozumiesz. Jak Ty uważasz, czy to jest OK, czy takie odmawianie lub jakie odmawianie pomocy jest zasadne?
J: Znaczy ja po pierwsze całkowicie się zgadzam z tym co mówisz, z tym, że odmawianie jest w porządku. To znaczy generalnie w życiu jest tak, że kiedy ktoś Cię o coś prosi o przysługę to znaczy, że masz pełne prawo się zgodzić i pełne prawo odmówić. Odmowa nie powinna stanowić. Wiesz to nie tak, jak jakby klasy gatunku, prawda? Zaczepia Cię cyganka i albo jej wrzucisz piątaka albo na Ciebie rzuci klątwę. To nie do końca powinno tak działać. Nie do końca jest to wzorzec reakcji na odmawianie, ale się zdarza. Ja też uważam, że w ogóle pomaganie, tutaj stricte pomaganie finansowe to powinno być zawsze w jakiejś takiej nie wiem w zgodzie z samym sobą. Znaczy ja bardzo nie lubię, kiedy się jedzie na takich silnych, a jednocześnie bardzo takich podstawowych emocjach. Znaczy, kiedy się jedzie na litości, bo myślę, że czasami jest tak, że pomagamy po to, żeby gdzieś tam ukoić swoje sumienie, to znaczy, że czasami jest tak, że łatwiej jest żebrakowi wrzucić piątkę na ulicy niż potem się zastanawiać: aa kurde, a co się z nim stało, a może mogłem pomóc, a może to może tamto. Ja jestem zwolennikiem świadomego pomagania i pomagania zazwyczaj przez wspieranie czegoś, to znaczy do mnie osobiście dużo bardziej dociera nie to, kiedy w telepudle widzę taką czy siaką fundację, która pokazuje: Jedno chore dziecko jest zbliżenie na łzy płaczącej matki, bo uważam, że jest to po prostu bezczelne. Uważam że telewizja daje oczywiście takie narzędzia do tego żebyśmy my wiesz tak właśnie z dystansem, ale przypatrywali się temu czemu normalnie byśmy się nie przyglądali, bo to siara i jakieś wejście w czyjąś prywatność, a dużo bardziej i mnie osobiście takie jakby takie próbowanie wyciśnięcia wiesz jakby mojego serca , a po drodze portfela na mnie nie działa, więc mnie wkurza i oburza, a dużo bardziej lubię wiesz widzieć przykłady ludzi, którzy dzięki mojemu wsparciu mogą coś sensownego zrobić. Ja osobiście przeznaczam sobie jakiś budżet na pomaganie. Przede wszystkim jestem zwolennikiem pomagania stałego, czyli jakiś takich stałych przelewów, bo uważam, że nie wiem wpłacając trzy dyszki miesięcznie na daną organizację, do której masz zaufanie. To wiesz to niby nie jest dużo, ale to w skali roku już daje… Ile to daje? Jakby ponad cztery stówki. Nie.
W: Trzysta sześćdziesiąt
J: Trzysta sześćdziesiąt złotych. Nawet nie zdawałem sobie sprawy. Jestem usprawiedliwiony, ale to już jest coś w skali dziesięciu lat to będzie trzy sześćset i wiesz i jeżeli ileś takich osób sobie kliknie to…
W: Policz sobie jeszcze razy ilość osób wspierających. Prawda, właśnie.
J: Dokładnie tak. W każdym razie wiesz uważam że właśnie fajnie jest coś sobie takiego przeznaczyć, żeby faktycznie żebyś Ty miał takie poczucie, że jakoś tam spełniasz taką drobną swoją misję społeczną, bo ja uważam że trochę powinniśmy być za siebie wzajemnie odpowiedzialni , a z drugiej strony żeby tak jak powiedziałeś mieć też czyste sumienie do tego, żeby powiedzieć jakby : Sorry, ja już swoje zrobiłem, swoje wydałem. To tylko przestrzegam przed tym, żeby ja mam trochę takie poczucie żeby my absolutnie nie krytykuję wielkiej orkiestry i działań Jurka Owsiaka bo można mieć bardzo różne zastrzeżenia do jego osoby i wielu różnych działań, ale absolutnie niepodważalnym faktem jest to, że WOŚP zmieniło Polskę, naprawdę zmieniło Polskę i w prze kosmiczny sposób wspiera służbę zdrowia, która bądź co bądź nie jest wydolna, nie jest jakby samodzielnie wydolna i zrobił ogromnie, ogromnie dużo dobrego i naprawdę wprowadził słowo nie wiem czy wolontariat czy charytatywność czy pomoc naprawdę na inny wymiar, ale myślę że czasami ja przynajmniej spotykam się z takim podejściem na zasadzie trochę w kąt, że tego co powiedziałem przed chwilą, bo ja lubię przeczyć sam sobie, że mamy czasami trochę jako Polacy niektórzy takie poczucie że: Nie, ja już w styczniu wrzuciłem do puszki, do WOŚP, to ja już czarity na ten rok mam ogarnięte. Nie do końca uważam, że powinno tak być i fajnie jest, kiedy staramy się tą wrażliwość pomagania sobie rozbudzać, ale tu znowu. Myślę, że zawsze ważne jest to żeby to płynęło z serca żeby zrozumieć istotę pomagania albo poznać daną organizację, mieć poczucie wiesz, że jakby i Twoja kasa i Twoja energia, że to jest bezpieczne, jeżeli idzie w dobre ręce, dlatego ja nawet mówię: dwanaście lat prowadzę swoją fundację. Nie namawiałem ludzi: Słuchajcie, wpłacajcie tylko na naszą, tylko fundacja Poza horyzonty. Innych nie. Tylko nas, bo jak nie nam to się obrażę. Tylko zawsze namawiałem ludzi do tego żeby rozglądali się w swojej okolicy, bo ja uważam że to zawsze działa najbardziej kiedy wiesz że nie wiem, że w firmie, w której pracujesz siostra, brat, szwagier, znajomy, kogoś z pracy miał wypadek, potrzeba nie wiem kasy na operację czy cokolwiek takiego, na niepełnosprawne dziecko wymagające rehabilitacji, że w tym momencie wrażliwość ludzi jest dużo większa, dużo łatwiej jest w takim miejscu zebrać jakąś społeczność wokół tego i pomóc takiej osobie niż wiesz niż wpłacić pieniądze na jakąś organizację, która ponoć gdzieś tam coś daleko zrobi, więc ja bardzo zachęcam zawsze do tego żeby wspierać swoją lokalną społeczność. Dla kogoś lokalnością może być świat, planeta, na której żyjemy, dla kogoś Polska, dla kogoś swoje miasto, a dla kogoś w ogóle kawałek swojego podwórka i myślę że im bliższa jest ta społeczność tym to ma większy sens, bo widzisz do czego to zmierza, bo widzisz na co idą te pieniądze, bo być może znasz kogoś albo osobiście albo chociaż z nazwiska czy z widzenia, a może możesz się włączyć jako wolontariusz , w jakiś taki drobny sposób, więc ja bardzo zachęcam do tego żeby mówię: rozglądać się wokół siebie, żeby ten swój kawałeczek świata, tą swoją cegiełkę układać w dobrym miejscu.
W: Dokładnie. Przyłączam się do tego co powiedziałeś. To działa najlepiej w momencie, kiedy widzisz rezultat, znasz tą osobę bezpośrednio lub w jakimś stopniu przez znajomych na przykład sąsiadów i to lepiej działa kiedy faktycznie bardziej się z tym utożsamiamy i dziękuję za to co powiedziałeś i faktycznie przyłączam się do tego też co mówiłeś o Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy, że oprócz tego że zrobili dużo dla służby zdrowia, która jest niewydolna. Pytanie czy jest niewydolna, bo dużo zrobili czy tak, czy inaczej byłaby niewydolna i po prostu pomogli, ale też zaszczepili w nas Polakach jakby taką tradycję pomagania, nie tylko pomagania Wielkiej Orkiestrze, ale w ogóle niesienia pomocy poprzez różne inne fundacje, zrzutki i tym podobne. Tak się pomaga i ja się też trochę żartobliwie uśmiecham, ale czasami to serducho , które tutaj ktoś naklei to z jednej strony jest dowód, że ja już wrzuciłem do puszki , ale też z drugiej strony już Ty wolontariuszu mi tutaj nie podchodź z tą puszką bo ja już wrzuciłem do puszki, więc jakby ileż tych piątej mogę wrzucić, więc to trochę taka zasłona dymna czasami jest co nie zmienia faktu, że faktycznie ten zwyczaj pomagania od tych chyba dwudziestu dziewięciu lat jak się nie mylę to chyba już dwadzieścia dziewięć finałów było tej Wielkiej Orkiestry w nas trochę zostawiła takiej potrzeby pomagania innym nie tylko w styczniu. Jaśku, słuchaj kapitalna rozmowa, ale ja zawsze jeszcze pytam swoich gości o to jaką książkę albo jakie książki poleciliby. Ty już mówiłeś o przebudzeniu, które też podlinkuję tutaj w opisie tego podcastu na stronie Rozwój osobisty dla każdego, ale ciekaw jestem jaką jeszcze czy jakie jeszcze, bo to może być więcej niż jedna polecisz słuchaczom tego podcastu. To nie musi być oczywiście żadna książka z rozwoju osobistego przecież tylko po prostu książka, która Ci się najwyraźniej, najzwyczajniej spodobała, zostawiła jakieś ślady, jakieś wspomnienia.
J: To ja powiem tak: To ja mogę polecić dwie takie książki, chociaż głupio może polecać książkę, która się nie dokończyła, ale u mnie to jest żmudny proces, ale ostatnio sobie czytam książkę niejakiego Filipa Springera, książkę pt: Trzynaście pięter. Niesamowite spojrzenie na Polskę w czasie międzywojennym, na standardy życia w Polsce i w ogóle ogromną biedę, ogromną biedę, w ogóle duży problem bezdomności w Polsce w latach 20- 30 to jest coś po prostu niesamowity reportażysta. Springer ujął bardzo wiele naprawdę realnych konkretnych historii, które mnie osobiście bardzo tak jakoś zapadają w pamięć. Jak narazie przy tych tam sześćdziesięciu stronach, które przeczytałem jeszcze trochę przede mną, ale naprawdę można sobie trochę uświadomić w jakim dobrobycie my żyjemy. Ja jestem gościem, który jest na etapie, że chciałby się przenieść z mieszkania, które płaci miesiąc w miesiąc komuś, kiedyś wreszcie ma swoje, a jak już ma swoje to fajnie, drewniany domek na Podlasiu, warsztat, straty, pierdaty a potem czytasz o ludziach, którzy na trzydziestu metrach mieszkali w dziesiątkę, jeszcze podnajmowali komuś wolne metry, więc to czasem tak jak mówię: drobne przebudzenie sobie w głowie warto zrobić. Polecę jeszcze jedną taką książkę, która co prawda jest książką dla dzieci z lat siedemdziesiątych bodajże. Książka się nazywa Momo. To jest książka niejakiego Michaela Ende. Niesamowita opowieść o bezdomnej dziewczynce, która dba o takie swoje narzędzia wewnętrzne, które myślę, że każdemu z nas jest szalenie potrzebne, a czasami trochę zapomniane, a mianowicie o wyobraźnię. A wyobraźnia, książka, mimo że mówię ma już parę dekad za sobą to jest myślę, że niesamowicie aktualna trochę na temat nowoczesnych technologii, trochę tą technologia oczywiście bardzo nas wzbogaca, a jednocześnie czasem, jak to powiedzieć: zastępuje myślenie. Sprawia, że już trochę nie trzeba myśleć, nie trzeba sobie księżniczek, potworów i innych rzeczy z książek wyobrażać, bo je mamy, bo są narysowane, bo są zaanimowane i w ogóle. Książka mówię dziecięca czy dla dzieci. Moja teraz już żona, tak się trudno przyzwyczaić, dziewczyna, narzeczona, teraz żona poleciła i co prawda tę książkę po nią sięgnąłem pierwszy raz parę lat temu, ale człowiek jest dzieckiem przez całe życie i swoje wewnętrzne dziecko warto rozwijać to bardzo tę książeczkę Momo polecam, bo też stanowi takie fajne wyhamowanie w tym naszym pędzie, więc osobiście bardzo polecam, zachęcam.
W: Super.
J: Dzięki Wojtku też za wyciągnięcie z pandemicznego jednak może nie marazmu, ale takiego jednak chociaż taka matryca.
W: Te książki, które poleciłeś oczywiście że też podlinkuję w opisie tego podcastu i jest nawet osobna zakładka na mojej stronie z książkami rekomendowanymi przeze mnie i przez moich gości i jest tam ich już ponad dwieście, więc można się inspirować, więc też namawiam wszystkich słuchaczy do tego, natomiast zamykając naszą rozmowę, bo wszystkich gości też pytam o to gdyby ktoś słuchając naszej rozmowy chciał Jaśka Melę podejrzeć, zobaczyć co publikuje, gdzie występuje, może zapytać, zaprosić do siebie, do swojego projektu gdzieś do filmu na YouTube czy innego podcastu to ja z Tobą rozmawiałem na Facebooku, a później w korespondencji mailowej. Gdzie byś odsyłał tych wszystkich ludzi, którzy chcieliby być może z Tobą nawiązać kontakt po tej rozmowie.
J: Znaczy to powiem tak: kontakt ze mną jest łatwo złapać, bo wystarczy wpisać w Google Jasiek Mela- kontakt tam na stronie naszej fundacji, która co prawda jest od dłuższego czasu w trakcie wygaszania, nie prowadzimy kolejnych projektów, ale strona nadal jest i kontakt nadal jest, a ja powoli, powoli zakładam swoją stronę, gdzie idzie jak po brudzie. W każdym razie tam i telefon, i mail do mnie jest, więc śmiało można się kontaktować i tak, i tak przez Facebooka, też nie jestem najbardziej jakimś social mediowym człowiekiem, więc pytanie, gdzie można coś o mnie aktualnego poczytać to trochę nigdzie. Mówię: jedyne co mam to swojego prywatnego Facebooka i przez niego się skontaktowaliśmy, ale tak sobie czasem zobaczę coś tam wrzucam. Generalnie nic, tam raz na pół roku coś wrzucę, ale kontakt do mnie złapać można bardzo łatwo, więc się też do tego polecam, bo mówię w czasie pandemii bardzo jestem jak wielu ludzi złakniony kontaktów wszelkiego rodzaju, więc może zawsze coś fajnego się z tego urodzi, a w moim życiu najfajniejszy, najciekawsze rzeczy się zdarzały przez specjalnie nie powiem przypadek, ale przez pewne zbiegi okoliczności i na takie zbiegi okoliczności w życiu bardzo liczę, więc polecam się.
W: Dziękuję, że przesłuchałeś tej rozmowy do końca. Mam nadzieję, że Tobie również podobała się co najmniej tak samo jak mnie i wiele z takich trafnych spostrzeżeń Jaśka możesz zachować dla siebie a myślę, że z takim ciekawym spojrzeniem też jest to, jak mówiliśmy o autentyczności, czyli nie tylko o tym jak osoba publiczna albo można powiedzieć trochę, że Jasiek jest taką osobą aktywna społecznie. Musi cały czas robić taką dobrą minę do złej gry. Nie, właśnie Jasiek mówił o tym, że czasami ma gorszy dzień, że czasami też mu się nie chce. Oczywiście pracuje nad tym, jakby radzi sobie świetnie, ale każdy z nas ma przecież gorszy dzień. My mówimy o poniedziałkach, ale to równie dobrze może być sobota, również dobrze może być niedziela i po prostu trzeba mieć tego świadomość. Jeżeli jest gorszy dzień to po prostu sobie go przepracować, spędzić ze sobą trochę czasu, pomyśleć być może kiedyś nagram o tym dedykowany odcinek, ale dzisiaj po prostu wierzę, że ten materiał nagrany z Jaśkiem podobał Ci się i coś wartościowego z tej rozmowy dla siebie zachowałeś/zachowałaś. Jeszcze raz bardzo dziękuję za wysłuchanie i tradycyjnie zaproszę Cię oczywiście do przesłuchania najbliższego odcinka, który tradycyjnie pokaże się w piątek, najbliższy piątek jak co piątek oczywiście, więc bardzo dziękuję i serdecznie pozdrawiam.