Pasja narzędziem rozwoju

Gdzieś po drodze gubimy dziecięce pragnienia

Tracisz czas w gonitwie codzienności i nawet się nie obejrzysz, jak zleciało jakieś 20-30 lat!

To nie musi tak wyglądać!

Każdy ma swojego kampera, jeśli wiesz, o co mi chodzi. Jeśli nie wiesz, to zapraszam do niesamowitego wystąpienia Jacka Walkiewicza.
Zapytam zatem, co jest Twoim kamperem?

Moim kamperem od trzech lat, nieprzerwanie są podcasty, a mojego gościa?

Bartosz napisał do mnie na Instagramie na profilu bajkowego podcastu. Chciał wiedzieć, co sądzę o jego opowiadaniu. Chętnie sprawdziłem i tu się zaczęło…
Najpierw pobieżnie sprawdziłem stronę i przeczytałem fragment historii. Zapowiadała się ciekawie.

Na stronie była możliwość odsłuchania tego fragmentu, co oczywiście zrobiłem. To również mi się spodobało, bo jest w tym opowiadaniu osobliwy klimat.

Nie są to bajki dla dzieci. Nie dla małych dzieci.
To klimat bardziej przypominający Harrego Portera i jego mroczne epizody. W Sekretach Olbrzymów nie ma tyle mroku, ale jest czarnobiały klimat, który jest wpisany w ten kompletny projekt.

Jest mapa, są postaci, jest też ich twórca.

Są małe istoty, które upodobał sobie Bartek i są olbrzymy, ludzie.

No dobra, ale co ta historia robi w podcaście o rozwoju osobistym?

Tego nie mówię wprost w rozmowie, ale myślę, że bez trudności to wyczujesz. Od marzenia, przez pomysł i działanie. Od euforii tworzenia, do zwątpienia. Po drodze przez prace manualne, twórcze i kreatywne, żeby ostatecznie poznać historie 20 postaci i ich stwórcy.

Ja to kupuję. To dla mnie jest spójne, autentyczne i na 100% rozwojowe.

Cieszę się, że osoby takie jak Bartek, pokazują się światu i dają zaprosić do rozmowy.

Każdy nosi w sobie historie, które świat powinien usłyszeć.

Mam nadzieję, że po tej rozmowie posłuchasz opowiadania Sekrety Olbrzymów, a później w spokoju i skupieniu przypomnisz sobie swoje marzenia, odnajdziesz swój kamper!

 

Bartosz poleca:

Przez Syberię na gapę – Romuald Koperski

Bartosz w sieci:

https://sekretyolbrzymow.pl/pl
https://www.instagram.com/sekrety_olbrzymow/

 

SŁUCHAJ PODCASTU BEZPOŚREDNIO W APLIKACJI:

SPOTIFY

APPLE PODCASTS – pamiętaj, żeby zostawić recenzję podcastu ?

GOOGLE PODCASTS

SPREAKER

STITCHER

CASTBOX

YOUTUBE

ANDROID

DZIĘKUJĘ ZA WSPARCIE SWOIM PATRONOM!

Bardzo DZIĘKUJĘ:
Zbyszkowi,
Wioletcie,
Krzyśkowi,
Wiktorowi,
Marcinowi (poprosił o link do dowolnej akcji, więc wybrałem tę),
Katarzynie,
Annie,
Tomkowi,
Tomkowi (link do akcji charytatywnej),
Szymonowi,
Dawidowi,
Markowi,
Mirosławowi (link do akcji charytatywnej),
Hubertowi,
Pawłowi,
Dominikowi,
Łukaszowi,
Ani,
Damianowi,
Oliwii,
Liliannie,
Joanna,
Marzenie,
Błażejowi,
Małgorzacie,
Roksanie,
Małgorzacie,
Jerzemu,
Łukaszowi,
Patrycji,

Tutaj czeka miejsce dla Ciebie ?

 

WIELKIE DZIĘKI!!!

Zapraszaj gości do podcastu.
Zadawaj im pytania.
Otrzymuj drobne upominki i spotykaj się ze mną, żeby porozmawiać, podzielić się swoimi pomysłami, czy obiekcjami.
Róbmy razem dobry podcast, pełen wartościowych i inspirujących treści.

Zostań patronem podcastu.
Kliknij poniższy obrazek i decyduj.

 

Zapraszam też do zapisania się na podcastowy newsletter!
Wejdź na stronę i przekonaj się, że warto.

Śmiało klikaj obrazek

Podcast do czytania:

 

„…Wiele lat nam zajmuje, żeby nauczyć się żyć z niektórymi swoimi cechami. Ja tak próbowałem konstruować opowiadanie, że na przykład, jest królowa, która jest mądra. To jest pierwsze opowiadanie. Jest mądra, jest jakby takim…, tak jak mędrzec w każdej wiosce, że do niej idą wszyscy o prośbę, ale ona panicznie obi się przemawiać publicznie, boi się tłumów …”

 

Dzisiaj moim gościem jest osoba szczególna, osoba specjalna. Umówienie się z tym gościem trwało dosłownie chwilę, ale zanim powiem, kto jest tym gościem i o czym rozmawiałem, to przypomnę, że w 152 odcinku moim gościem jest Klaudia Kałążna. A z Klaudią rozmawialiśmy o tym, jak podejmować lepsze decyzje. Powiem, że znowu jestem trochę zaskoczony, ale Klaudia ma tak dużą wiedzę, że ciężko było mi przerywać jej, dochodzić do słowa, bo dawała tak wiele cennych wskazówek i tak wiele ćwiczeń, które można od razu zastosować, a mało tego, dała jeszcze możliwość uzyskania dostępu do badania DISC 4D wraz z jej kursem. Myślę, że to jest też ciekawa alternatywa dla słuchaczy podcastu, aby od czasu do czasu spróbować swoich sił, swojego szczęścia, na przykład, tak jak tutaj, komentując wpis na stronie „Rozwój osobisty dla każdego” z rozmową, z Klaudią oczywiście.

 

Już prawie zapraszam do rozmowy z Bartoszem, ale zanim do tego zaproszę ostatecznie, to przypomnę, albo podziękuję, tak naprawdę w tym miejscu, wszystkim swoim patronom.

W dniu, kiedy nagrywam ten odcinek podcastu, patronów jest 38.

To jest dla mnie naprawdę rekordowa liczba i naprawdę jestem niesamowicie poruszony i bardzo wdzięczny, odbiera mi mowę. Nie spodziewałem się, ale też DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM, którzy zaufali, którzy jakąkolwiek kwotę przeznaczają na to, aby wspierać rozwój tego podcastu.

 

Dzięki patronom, w ostatnim czasie, powstało kilkanaście transkrypcji ostatnich odcinków podcastu, ale kilku też, takich ze środka, powiedzmy. No i też niektórzy goście oczywiście, to są goście zaproszeni, albo proszeni przez patronów tego podcastu, co jest dla mnie też, wielkim wsparciem i to jest ich autentyczne uczestnictwo w rozwoju tego właśnie podcastu.

 

No dobrze, bardzo, bardzo dziękuję, jeśli Ty chcesz dołączyć do patronów i mieć swój wkład w rozwój tego podcastu to zapraszam tradycyjnie na stronę patronite.pl/rodk. W opisie odcinka podcastu, w każdej aplikacji znajdziesz link do materiału do strony na „Rozwoju osobistym dla każdego” i właśnie do strony „patronite”.

 

NO DOBRZE. PRZEJDŹMY, ZATEM DO DZISIEJSZEGO ODCINKA.

 

Dzisiaj moim gościem jest Bartosz Bednarek, autor specyficznego projektu. Autor projektu, który nazywa się „Sekrety olbrzymów”. To nie tylko opowiadanie, właśnie o sekretach olbrzymów, ale to za mało powiedziane albo nawet za dużo powiedziane, bo żeby trochę więcej poznać, to warto obserwować Bartosza profil na Instagramie, nazywa się właśnie „Sekrety olbrzymów”. Warto odwiedzić stronę: sekrety olbrzymów.pl i przyjrzeć się temu, co stworzył, bo jest to jest to dość kompletna historia, kompletne opowiadanie, które oczywiście, że ma w tle koncepcję rozwojową również, chociaż to nie było głównym zamysłem Bartosza. Posłuchajmy trochę o tym, co Bartosz mówimy o pasji, o rozwoju i o tym, jak właśnie pasja, czyli tworzenie tego powiadania, tego projektu, spowodowały, że jest on dzisiaj całkiem zaawansowanym projektem.

 

A ZATEM ZAPRASZAM DO ROZMOWY Z BARTOSZEM.

 

Bartosz:

 

Nazywam się Bartosz Bednarek. Zawodowo zajmuję się grafiką. Jestem ojcem dwójki dzieci, mężem i właściwie to tyle.

 

Wojtek:

 

Za chwilę wyciągnę trochę więcej od ciebie jeszcze, bo w jakimś celu się tutaj spotkaliśmy i zainteresowałeś mnie tym czymś, o czym na razie jeszcze nie powiedziałeś. Ale dobrze, niech to będzie na razie taka troszeczkę, no może jeszcze tajemnica. Zanim przejdziemy do sedna, to tradycyjnie zapytam ciebie, tak jak pytam gości.

Jaką masz pasję albo, jakie masz pasje Bartku?

 

Bartosz:

 

To jest troszkę bardziej skomplikowane, bo to, dzięki czemu się poznaliśmy, to jest właśnie moja pasja, ale ona się rozbija na, to jest pasja główna, nazwijmy to, czyli coś, co nazwałem „Sekretami olbrzymów”. Na nią składa się kilka mniejszych pasji. Nie będę ich nazywał „podpasje”, ale są to pasje poboczne. Dlaczego? Bo pasja główna to jest projekt, który zmusił mnie do wejścia w kilka odrębnych od siebie ról. I to bardzo odległych, bo były tam i prace rzemieślnicze, i kreatywne. W sensie, dwa różne światy, ale starałem się do każdej podchodzić z pasją, bo to pozwala wykrzesać z siebie naprawdę sporo. No to może tak.

 

Wojtek:

 

Myślę, że rozwiniemy te pasje też w trakcie, bo one faktycznie spowodowały, że zainteresowałeś mnie sobą i zainteresowałeś mnie tym, co tworzysz dzięki swojej pasji, czy swoim pasjom, bo to pewnie liczba mnoga w tym wypadku. No, ale zanim do tego przejdziemy, to drugi pytanie, które typowo zadaję swoim gościom.

Jak rozumiesz, jak widzisz rozwój osobisty?

 

Bartosz:

 

Rozwój osobisty, to uczenie się na błędach i stawanie się lepszym. Myślę, że to jest chyba, jakby sedno tego wszystkiego. Po to się uczymy, żeby ewoluować, żeby się nie cofać, nie stać w miejscu. Myślę, że to jest bardzo ważne. Można, na przykład, popatrzeć na piramidę Maslowa. Wiem, że to jest oklepany temat, ale tam samorealizacja była na szczycie, ale śmieszne jest to, że na przykład w angielskiej Wikipedii jest prawidłowa piramida Maslowa i na górze są potrzeby transcendencyjne. W polskiej tego nie ma. Bardzo długo myślałem, że samorealizacja jest na szczycie.

 

Wojtek:

 

No właśnie. Wracając do Maslowa, no to generalnie jest wiele takich szkół, mówią, że właśnie ta piramida wcale tak nie wygląda, albo ona ewoluowała na przestrzeni tych lat przecież, od momentu, kiedy ona po raz pierwszy powstała. Ale pewnie gdzieś podstawa tej piramidy się zgadza, chociaż, też są teorie, że wcale to nie musi tak wyglądać, bo wcale nie trzeba być najedzonym, żeby gdzieś mieć jakiś proces twórczy w sobie, na przykład. Przecież wielu filozofów żyło w skrajnym ubóstwie, niemalże, a jednak coś tworzyli, coś wartościowego, się później okazuje.

 

Dobra Bartek. Nie będziemy teraz rozkminiać rozwoju osobistego. O pasjach też jeszcze będziemy rozmawiać. Najpierw ty zaczepiłeś mnie, ale nie wiedziałeś, że mnie zaczepiłeś, bo zaczepiłeś gościa, który czyta bajki w bajkowym podcaście, z racji na swój projekt, który masz, o którym za chwilkę będziemy rozmawiać. Ja później przyjrzałem się temu, co tworzysz, dałem ci jakąś informację zwrotną i dalej przyglądałem się temu, co tworzysz i zaczepiłem cię z drugiego profilu na Instagramie. Tam się dogadaliśmy, że ja to ja i od tamtej pory, czyli tak naprawdę, praktycznie od soboty wieczora, bo wtedy umówiliśmy się na nagranie. Mamy poniedziałek wieczór i już nagrywamy. Więc to jest taki ekspres, który się czasem zdarza.

 

No, ale właśnie. Dlaczego? Bo ja zobaczyłem coś, co stworzyłeś i dla mnie to było wielkie WOW, bo ja, na przykład, czytam bajki w podcaście i dla mnie to jest po prostu przeczytanie bajek. Ktoś pisze książki, ktoś nagrywa podcasty, jeszcze ktoś tworzy filmy na YouTube a ty robisz taki projekt trochę, powiedziałbym, pełniejszy, albo bardziej kompletny. Wymyśliłeś sobie historię, ja tak zrobię wstęp dla słuchaczy, która notabene trafia do mnie, bo lubię takie historie, bo lubię historie, takie trochę mistyczne, fantasy, trochę takie nieoklepane. Teraz to, co dalej idzie, to nie jest tylko historia. To jest historia bohaterów, to jest stworzona czcionka, to są postacie fizycznie wyprodukowane przez ciebie w twoim garażu, warsztacie. I ten proces jeszcze cały czas trwa. Mnie bardzo interesuje, bo mówimy o „Sekretach olbrzymów”, to jak chcecie to sobie sprawdźcie na Instagramie profil „Sekrety olbrzymów”. Do tego namawiam, zresztą to wszystko będzie podlinkowane w opisie tego podcastu, więc wystarczy tylko, że klikniecie sobie link ze strony „Rozwój osobisty dla każdego”, ale wracając do pytania, skąd w ogóle, Bartku, wziął się pomysł na „Sekrety olbrzymów”?

 

Bartosz:

 

Wiesz, co, Wojtku, to jest bardzo długa historia. Postaram ci się ją streścić, skąd się wzięły „Sekrety olbrzymów”? Wiesz, co? Tak naprawdę ja pamiętam zajawki z dzieciństwa. Ja jestem jedynakiem i często miałem tak, wiem, że to brzmi surrealistycznie, ale zawsze mi się podobała idea małych postaci. Wiem, że krasnali nie ma, i tak dalej. To nie jest tak, że ja wierzyłem w rzeczy nierealne, ale bardzo mi się podobała ta idea. Ona pojawiła się w dzieciństwie przez to, że często siedziałem sam i sobie coś takiego zamarzyłem i później ona mocno ewoluowała. Później mijały lata, ja stawałem się coraz większy. Pamiętam, że w liceum wróciła idea małych postaci i chciałem zrobić taki street art, ale nie umiałem jeszcze dobrze rysować, ale ciągle chodziło o postacie, które mieszczą się na dłoni. Brakowało mi w tym jakiejś większej idei. Chciałem czegoś pełniejszego a nie tylko tworzyć jakieś małe ludziki. Mijały kolejne lata, je się już dorobiłem zawodu, dorobiłem się dzieci, żony i nagle okazało się, że już dużo potrafię, bo jestem grafikiem, potrafię rysować jakieś takie rzeczy. Nagle ten świat wrócił, ale wrócił troszkę bardziej rozbudowany, bo wróciły raz, że małe postacie. Ja już byłem w stanie przelać marzenia na postać widoczną dla kogoś innego. Ja to często porównuje do muzyki. Jak chodzi ci po głowie jakaś melodia, to możesz ją komuś zagwizdać, jak nie potrafisz grać na żadnym instrumencie. Tak ostatecznie. A jeżeli masz w głowie obrazy, masz w głowie historie, wiesz, zbudowałeś sobie dokładnie świat, który znasz perfekcyjnie to, w jaki sposób go komuś przedstawić? Dlatego zacząłem pisać, dlatego zacząłem animować, bo chciałem, żeby postacie żyły na stronie. W sensie, że tak jak patrzysz na żywą postać, ona nie jest statyczna, ona delikatnie się porusza, mruga oczami, robi jakieś mimiki. To jedno.

Chciałem stworzyć ilustrację, żeby mniej więcej pokazać te postacie. Znajoma mi podsunęła kiedyś, że fajnie wyglądają mapy w książkach fantasy, więc zacząłem rysować mapę krainy, w jakiej dzieją się opowiadania, o których piszę. Na końcu zapragnąłem, aby postacie, o których piszę można było wziąć do ręki. Nie, jako taki zwykły przedmiot, ale bardziej mam na myśli, taką pamiątkę. Są czasami przedmioty, do których masz jakiś ładunek sentymentalny. Ja bardzo lubię coś takiego. Czytasz o postaciach, które później możesz realnie wziąć do ręki. To są one. Może tak pokrótce.

Nie wiem czy to ci coś zobrazowało?

 

Wojtek:

 

Wiesz, co? Tak. To jest też niesamowite, że to jest konsekwencja, że to jest jakby przeczekanie pewnego okresu. Ten pomysł w tobie dojrzewał. Ja tak to trochę widzę słuchając ciebie i przyglądając się temu, co już do tej pory stworzyłeś. Bo czasami jest tak, że jako dzieci mamy jakieś marzenia, mamy swoje fantazje no, ale dorosłość nam je zabiera, tak, czy inaczej. Tak jak sam powiedziałeś, dorobiłeś się żony, dzieci. Jest zawód, praca, obowiązki, płatności i jakby stajemy się z dzieci takimi zwykłymi, szarymi ludźmi. Wyrastamy z tego a ty jakby wróciłeś do tego, co też mi się bardzo podoba i zrobiłeś to bardziej kompletnym ten projekt. Ja nawet zapytałem cię w pewnym momencie, czy jesteś jubilerem, bo pokazałeś jakby wykonanie czegoś, co się okazuje, że jest czcionką specjalnie zaprojektowaną na ten projekt. Znowu, to jest trochę ja Tolkien, który całą mapę stworzył. Z tego, co kojarzę, to Tolkien jest jednym z tych autorów, którego badacze nie przyłapali za bardzo, na braku konsekwencji, że jeżeli ktoś był z jakiegoś rodu, to on się tego pilnował. Jeżeli ktoś pochodził z jakiejś innej części tego świata, który stworzył to, to też było konsekwentnie pilnowane i tutaj też jest, pewnego rodzaju, konsekwencja. Stworzyłeś czcionkę, wykonałeś ją, te postacie tam są, tak jak powiedziałeś, one mrugają, one wykonują jakieś mikro ruchy.

 

Bartosz:

 

Mi bardzo zależało, żeby to właśnie było kompletne. Może powiem pokrótce, czym to w ogóle jest. To jest historia, która dzieje się w okolicach roku 1900 i całość jest prowadzona z narracji niewielkich postaci, które budzą się w naszym świecie. Ludzi nazywają olbrzymami, ze względu na skalę, stąd też nazwa całego projektu. Jeden z olbrzymów okazuje się ich twórcą. One budzą się w jego pokoju. I tak mniej więcej wygląda zarys. W trakcie pisania okazało się, że, początkowo to miało być opowiadanie dla mniejszych dzieci, ale ja miałem problem z pisaniem takich, może nie infantylnych, ale, wiesz, co? Czasami czytam książki moim dzieciom i jakoś tak mam wrażenie, że to są często, nie chcę nikogo obrazić, ale to są często historie, które się wymyśla w drodze do ubikacji. Jak zbierzesz tekst książki to są dwa zdania, tak naprawdę. I w trakcie pisania, oczywiście one są super napisane i nie chcę nikomu nic odbierać, ale ja tak nie umiałem. Po prostu zacząłem pisać, początkowo to miały być dwa, trzy zdania, w końcu wyszło mi chyba średnio 12 minut czytania jedno opowiadanie. Każda postać, bo tam jest łącznie ponad 20 postaci i każde opowiadanie to jest jakby los jednej z postaci. Taka zamknięta opowieść. Znaczy, taka wyrwana z ich życia, które było właśnie przeszło 100 lat temu.

 

Wojtek:

 

No wiesz. Tutaj takich postaci, nie dla dzieci, ale właśnie dla tej grupy, często pomijanej przez twórców, czyli takich nastolatków i nawet dwudziesto –, trzydziesto –, czterdziesto –, pięćdziesięciolatków, no to jest właśnie taka treść. To nie jest taka, jak sam powiedziałeś, troszkę infantylna, dla takich maluszków, ale już dla takich, już trochę, starszych dzieciaków. Ja się trochę przeraziłem na początku, bo jak zapytałeś mnie, co o tym sądzę i posłuchałem, a zapytałeś mnie na bajkowym, no to myślałem, że ty też tworzysz pod kątem dzieci właśnie, tak małych, bo w momencie, kiedy puściłem sobie twoje opowiadanie czytane przez lektora, to on czyta to w takiej atmosferze, że to jest coś, co nie jest dla dzieci. Myślę, że całe szczęście, że nie jest dla dzieci, dla takich maluszków, ale myślę, że starsze dzieci, z kolei, już mogą posłuchać a już na pewno rodzice tych dzieci mogą tego posłuchać. I warto żeby posłuchali i nie tylko posłuchali samej historii, bo ona jest bardzo ciekawa, to żeby sobie jeszcze zobaczyli, co ty stworzyłeś i tutaj odsyłam zarówno do Instagrama jak i do twojej strony „Sekrety olbrzymów”, gdzie, i czcionka jest konsekwentnie dobrana, której długo szukałeś, bo rozmawialiśmy o tym, i ta mapa, którą narysowałeś. Ja jeszcze, nie ukrywam, przy tej mapie szukałem jakiejś interaktywności, coś, żeby tam się coś zadziało przy tych drzwiczkach, ale zakładam, że być może, jak ten projekt będzie rósł, będzie się rozwijał, to też się tam pojawi.

Powiedz mi, Bartku, skąd pomysł na dwadzieścia postaci, to jest z czymś związane, czy to jest przypadek?

 

Bartosz:

 

Wiesz, co? Może tak. Jest 20 postaci, ale teraz jest na stronie 5. Na mapie, gdy ktokolwiek wejdzie, to w lewym dolnym rogu jest legenda. Wszystkie mieszkania, które tam są narysowane, są opisane i tyle mniej więcej będzie postaci. Chyba nikogo nie uśmiercę do końca, ale zobaczymy, bo może jakaś postać była na szybko, za bardzo, wymyślana. Nie wiem, ale całość będzie zamykała zamknięta przez postać olbrzyma, czyli Lucjana Rzekotki, to jest jakby twórca tych postaci w całym opowiadaniu. Jego opowieść zamknie jakby całość i wytłumaczy, dlaczego w ogóle, człowiek w jego wieku mieszka sam i dlaczego tworzy wszystkie postacie. W trakcie pisania bardzo spodobało mi się, chciałem po prostu wrzucać wątki, o których nie chciałbym moim córkom truć, tylko chciałbym im to kiedyś dać do poczytania. Liczę, że tam są rzeczy, które mogłyby sobie przemyśleć, ponieważ właśnie Lucjan Rzekotka, tworząc te postacie był dosyć chaotyczny i tworząc je, nadawał im często cechy, które wspólnie się troszkę kłóciły. Zrobiłem to, dlatego, bo ja samemu, lubię, na przykład to, że każdy ma jakieś talenty, ale musimy często długo, wiele lat nam zajmuje, żeby nauczyć się żyć z niektórymi swoimi cechami. Ja tak próbowałem konstruować opowiadanie, że na przykład, jest królowa, która jest mądra. To jest pierwsze opowiadanie. Jest mądra, jest jakby takim, tak jak mędrzec w każdej wiosce, że do niej idą wszyscy o prośbę, ale ona panicznie obi się przemawiać publicznie, boi się tłumów. I opowiadanie tak pokierowałem, żeby ona finalnie musiała tak pokierować, żeby przezwyciężyć ten swój lęk i finalnie tak zrobi i pomoże komuś o podobnych jakby cechach. I tak mniej więcej każde opowiadanie starałem się konstruować. Dlatego też, na przykład, starałem się, żeby dawać ludziom takie ukryte, może nie lekcje, ale takie moje przemyślenia, że postacie są bardzo małe. Są właściwie bezradnymi istotami, ale są w stanie pomóc, na przykład olbrzymom, czyli ludziom. W delikatny sposób, ale podsunąć im czasami coś. Jest, na przykład opowiadanie, o kolekcjonerce słów i ona zbiera słowa i zaprzyjaźnia się, chociaż nigdy mu się nie przedstawia, z mężczyzną, który okazuje się tłumaczem. Po prostu lubi go podsłuchiwać, bo on wypowiada na głos różne słowa, które jej się podobają z samego brzmienia. To jest jej taka pasja. I w trakcie opowiadania opowiadam, że to jest takie błahe jej zajęcie. Ono z zewnątrz mogłoby wyglądać, jako taka nieistotna zajawka, coś błahego, ale w trakcie opowiadania pojawia się żona tego tłumacz, która cierpi na anoreksję. To nie jest tak napisane, że ona cierpi, ale, że jak ktoś to czyta to mniej więcej wie, że ona jest chora. Postać nie wie, że ona ma anoreksję. Oni poznają ludzi i widzi przerażająco szczupłą dziewczynę o widzi, że jej widok zasmuca jej męża i nie wie, dlaczego tak wynika. Finał jest taki, że postać, której negatywną cechą było samolubstwo, że nie dawała swoich najcenniejszych słów nikomu a finalnie będzie musiała zebrać wszystkie swoje, tak jakby słowne skarby, poświęci je i stworzy, jakby smaczny wiersz, która przeczyta przez sen, który przeczyta przez sen tej kobiecie, która cierpi na anoreksję. Finał jest taki, że jakoś to pomoże. Mniej więcej tak konstruuję te opowiadania, że ktoś kruchy i mały potrafi wpłynąć na istoty tak duże jak właśnie olbrzymy. Różnie to z tych opowiadań wynika. Dobra, bo się już rozgadałem. Przepraszam.

 

Wojtek:

 

Bardzo dobrze. Ja się zamieniam wtedy w słuch. Natomiast, to jest ewidentnie, jakby też temat, do podcastu rozwojowego, bo przecież faktycznie tak jest też w życiu, że bardzo często ludzie, którzy mają dużą wiedzę, duże doświadczenie, ale nie mają tego talentu, który pomógłby im przełamać pewne ich lęki i obawy, żeby mogli swoją wiedzą i doświadczeniem pomagać innym. Albo właśnie, że są mali, czyli można by powiedzieć słabi, a tak naprawdę silni duchem albo mają silny charakter. Te postacie wyposażyłeś w coś, co bardzo często w bajkach wyposaża się postacie. Coś, dzięki czemu lubimy je bardziej, albo właśnie inspirują nas do czegoś, albo przekazują nam jakąś życiową lekcję, namawiają do czegoś, do jakiejś refleksji. Ja za to, na przykład, lubię bajki, dlatego czytam bajki w bajkowym podcaście, bo bardzo wiele tych bajek, zadziwiająco niestety dużo bajek, stety – niestety, wzrusza mnie. Po prostu czytając, czuję się dotknięty tą treścią, tym przekazem. I tu myślę, że jest bardzo podobnie, ale jakby już nie samą treścią jestem dotknięty. To będę powtarzał. Tylko jestem dotknięty tym całym projektem. Jestem, może to takie duże słowo, ale jestem zauroczony nim po prostu, że on jest właśnie w taki sposób skonstruowany. Powiem inaczej. Nie mogę doczekać się końca, żeby poznać wszystkie historie, posłuchać sobie tego, bo o ile na początku lektor, to też ci napisałem, ma taką lektorską typową manierę, o tyle z czasem, kiedy jakby już go zaakceptujesz, kiedy przyswoisz formę, w jakiej on to czyta, sposób, to tego się już bardzo dobrze słucha. Tym bardziej chcę tego przesłuchać do końca, żeby poznać historię twórcy i teraz pytanie, bo zwykle tak jest, że twórca, ty jesteś w tym wypadku twórcą, przelewają jakieś swoje cechy charakteru, jakieś swoje talenty, jakieś swoje obawy albo jakieś swoje przesłania, przekazują do postaci, którą tworzą.

Czy ty jesteś tym olbrzymem albo ktoś z tobie bliskich?

 

Bartosz:

 

Wiesz, co? Po trochu tak. W trakcie tworzenia słuchałem różnych podcastów i trafiłem gdzieś podcast o instytucie Gallupa, w sensie o rozpisaniu cech. Nie robiłem sobie nigdy testu, bo ja się boję takich testów. W sensie, że nagle zobaczysz jakieś cechy a ja chciałem inne i nie będę wiedział, co z tym zrobić. Do czego zmierzam. Tam ktoś fajnie powiedział, że na zachodzie konstruuje się zespoły tak, że na przykład, dobierasz sobie kogoś, kto jest dobry w komunikacji, ktoś jest dobry w nauczaniu, ale jest kiepski właśnie w komunikacji to się tak dobiera zespół, że on się uzupełnia. Tam było podane, że w Polsce robi się tak, że jak ktoś jest kiepski w komunikacji to go posyłasz na jakieś kursy, żeby był lepszy w tej komunikacji i trochę na siłę go ciśniesz. Ja sobie wtedy zacząłem myśleć: „kurde, ja w niektórych rzeczach jestem beznadziejny a w niektórych jestem całkiem niezły”. Dlatego postacie w ten sposób tworzę, daję jej dobrą cechę, na przykład Królowa i daję im cechę złą i one się muszą troszkę nauczyć z tym żyć, bo na przykład bardzo dużo czasu zajęło mi, żeby powiedzieć sobie: dobra Bartek, jesteś beznadziejny w kalendarzach, nie ogarniasz tego, masz żonę od tego, ona jest w tym dobra, nie ucz się na siłę tego. Ja już tyle razy już kupowałem jakiś notesik, jakieś aplikacje. I tak zapominałem notesu, kasowałem aplikacje i dalej nie wiedziałem, kto ma, kiedy urodziny albo, że mam fakturę wysłać. Ja się musiałem nauczyć z tym żyć i tak chciałem postacie też tworzyć, żeby kiedyś moje córki mogły to przeczytać albo ktoś, może nawet starszy, gdzieś mu tam zaświta ta myśl, że niektóre cechy da się przeskoczyć. To nie jest tak, jak się dzisiaj wmawia, że wszystko możesz wszędzie, możesz być, kim chcesz. To jest bzdura. Przez to ludzie popadają we frustracje, bo się próbują uczyć malować przez całe życie, a są po prostu w tym kiepscy od samego początku, ale są lepsi w czymś innym. Więc trzeba dostrzec w sobie, że masz prawo być w czymś kiepski.

 

Wojtek:

 

Dokładnie. Zgadzam się z tobą i to tłumaczymy też naszym, i dzieciom, i generalnie, komu tylko możemy, że zdaj tylko, zalicz, dostań świadectwo, nie ważne, co na nim będzie, no, bo to widać właśnie. Tak jak sam powiedziałeś, ktoś może być kiepski z matematyki i tu nie chodzi o to, żeby go na siłę podciągać, tylko go podciągnąć na tyle, żeby on w miarę bezpiecznie, komfortowo zaliczył egzaminy, na jakąkolwiek ocenę. Za to jest wybitnie uzdolniony plastycznie, na przykład, albo wybitnie uzdolniony w języku. I teraz to, co my faktycznie robimy, to bardzo często, również w zespołach, w pracy. Jeżeli ktoś jest taki w ogonie, jeżeli chodzi o komunikację, albo w ogonie, jeżeli chodzi o kwestię realizacji zadań to najpierw się, ten najsłabszy jego talent, jak to powiedziałeś, próbuje podciągnąć i za wszelką cenę zamiast skoncentrować się na tym, co on dzisiaj już robi dobrze i żeby to robił jeszcze lepiej, z jeszcze większą energią, z jeszcze większą pasją i korzyścią dla zespołu, firmy, samego siebie. Ale to wynosimy już najczęściej ze szkoły, kiedy nam się wpaja, że jesteś osioł, z tego czy tamtego, no to warto, żebyś nad tym popracował, ale nie dostrzega się wtedy, że jesteś wybitny, właśnie wybitnie uzdolniony sportowo. W Stanach odkrywa się takie talenty, i jakby masz stypendia sportowe. U nas to na razie jeszcze bardzo jest w powijakach.

 

Bartosz:

 

Wiesz, co? Lubię dygresje. Pamiętam, mam takiego bardzo dobrego kolegę, który jest świetnym perkusistą i jeździł na statkach wycieczkowych w takich big-bandach grał i poznawał ludzi z całego świata i mówił, że trafił kiedyś takiego genialnego pianistę, koleś był fenomenalny, siadał i grał, był fenomenem a jak wyszli z nim na miasto to się okazywał, po prostu czystym imbecylem, zachowywał się czasami jak ktoś nie pełna rozumu, był po prostu kiepski, był mało bystry. Był świetnym muzykiem. Dzisiaj by się robiło tak, że by się go posyłało do szkół zamiast cisnąć go muzycznie. Dobra, tyle dygresji.

 

Wojtek:

 

Bo dokładnie tak jest, wiesz Bartek. Myśmy też tak rozmawiali, ty słuchasz bardzo wielu podcastów, ale omijałeś podcasty rozwojowe. O dziwo, jesteś dzisiaj gościem w podcaście rozwojowym, bo jesteś jednym z tych, którzy prawdopodobnie traktują rozwój właśnie, w podobny sposób, że jak widzisz rozwój osobisty, to myślisz sobie: jakiś szarlatan będzie mi nawijał makaron na uszy, będzie mi mówił właśnie, że wszystko mogę, zawsze mogę wszystko, wszędzie, jak to niektórzy mają w swoim zwyczaju, opowiadać i sprzedawać jakieś swoje produkty, które z dnia na dzień zrobią z ciebie człowieka szczęśliwego, człowieka sukcesu i nie wiadomo, kogo jeszcze. Ja w to nie wierzę i ten podcast mój nazywa się przewrotnie „Rozwój osobisty dla każdego”, chociaż, nie raz już, mam wrażenie, cierpię z tytułu tej nazwy, bo jednak tu jest, w moim odczuciu, ale odczuciu też społeczności, która słucha tego, podcastu, dużo treści inspirujących, które nie mają w sobie nic złego, nie mają w sobie właśnie takiego przekazu, że zawsze i wszędzie możesz wszystko tylko właśnie mają zasiać jakieś ziarenko, mają dokonać jakiegoś mikro ruchu, który skłoni Cię do refleksji, który skłoni Cię do tego, żeby wrócić do poszukiwania pasji, albo wrócić do wykonywania tego, co lubiłeś/ lubiłaś najbardziej a przez naszą dorosłość straciliśmy właśnie pasje, straciliśmy chęci do działania w obszarze, który nas kiedyś pochłaniał.

Właśnie, dlatego też myślę, że ta rozmowa z tobą jest trochę takim impulsem dla tych, którzy odpuścili. Dla tych, którzy odpuścili pisanie bajek dla dzieci, dla tych, którzy odpuścili pisanie wierszy, dla tych, którzy malowanie w garażu, czy tak jak ty, chciałeś robić street art i powiedzmy, że to jest właśnie tak. Przez wiele lat zatrzymałeś się w tym projekcie po to żeby teraz go zrobić i … No właśnie.

Myślałeś, co będzie po „Sekretach olbrzymów”?

 

Bartosz:

 

Wiesz, co? Ja bardzo długo czekałem na … nawet wrzuciłem taki post z moją twarzą, tam jest wątek o rowerze. Kilkanaście lat temu jeździłem na rowerze i … po co to mówię? Jak ktoś ma jakąś pasję, to wie o tym. To jest trochę podobnie jak z zakochaniem. Czujesz po prostu to uczucie, masz wręcz obsesyjne myślenie o czymś. Pasja nawet trwa dłużej. Uczucie takiego zakochania mocnego mija, te motylki w brzuchu a z pasją jest tak, że wpadasz w wieloletnią czasem obsesję i ja rzuciłem rower po pewnym czasie, bo nie widziałem w tym takiego większego celu. Ja, niestety, lubię mieć z tyłu głowy, że nie tracę życia na jakieś bzdurki tylko, że jest w tym jakaś taka większa wartość. Może to naiwne, ale ja mam tak niestety. No i sabotażowałem tym sposobem rower i przez kilkanaście lat nie miałem żadnej takiej pasji, brakowało mi tego bardzo. Byłem mega szczęśliwy w domu i w ogóle. Myślałem, że grafika będzie czymś takim, ale troszkę się oszukiwałem. Chciałem się troszkę na siłę zakochać w tym i widziałem, że na przykład, nie robię nic, żadnej sztuki do szuflady, że nie tworzę po godzinach tylko traktuję to mocno zawodowo. Jak wróciła cała ta idea z olbrzymami, jak się pojawiła druga córka, ja chodziłem z wózkiem i myślałem o tym całym świecie.

Na początku nie wiedziałem jak to wszystko liznąć. Cały świat budowałem chodząc z córką. Ja przez ten czas miałem jeszcze kilka takich zajawek, ale one szybko się ulatniały i ja po prostu, jak się pojawiły olbrzymy, ja długo myślałem, że to jest kolejna, chwilowa zajawka, dlatego nikomu o tym nie mówiłem. Moja żona już miała nawet specjalną minę na te moje zajawki, robiła zawsze oczy i mówi: dobrze Piegu, dobrze, dobrze, jak wyskakiwałem z jakąś swoją fantazją, ona: ok, dobrze, dobrze Piegu, jasne, jasne. Więc ja nic nikomu nie mówiłem i po prostu tworzyłem te opowiadania, w sensie, budowałem je w głowie.

 

Z czasem sobie zdałem sprawę, że to nie są tylko infantylne opowiadania, że nie będę tylko robił figurek z drewna tylko, że jest w tym większa idea, w sensie takim, że chciałbym wzruszać tymi opowiadaniami. Nie wiem czy mi się to udaje, bo nie jestem jakimś pisarzem. Szukam ludzi, którzy mogliby to za mnie napisać i w końcu usłyszałem zdanie, że tylko ja to mogę napisać, po którymś spotkaniu i po którymś dziwnym telefonie. Finalnie wylądowałem z tym wszystkim sam i w trakcie powstawania ta pasja nie gasła. To nie była chwilowa zajawka tylko wręcz rozbudowała się do tych rozmiarów, że podejrzewałem, że mam dwubiegunówkę, że to jest chwilowa mania albo, że wręcz mam jakiegoś nowotwora mózgu, bo gdzieś się naczytałem, że mnie jakiś nowotwór ugniata jakiś płat odpowiedzialny za abstrakcyjne myślenie i zaraz mi to przejdzie, że dostanę chemię i olbrzymy się ulotnią. Okazało się, że nie.

 

Pytałeś, co będzie dalej?

Z pewnego względu na razie jest tylko pięć opowiadań. Na razie nie chcę o tym mówić. Ja w trakcie tworzenia widziałem jak będzie wyglądał szyld nad moją pracownią. Chciałbym to rozbudować do takich rozmiarów, żeby to kiedyś zostawić moim dziewczynom. Może to jest głupie czy naiwne, ale wierzę w to uniwersum, które stworzyłem, dlatego chcę żeby to był jak najbardziej kompletny, spójny świat i żeby tym zbytnio nie kupczyć, że będę drukował jakieś poduszeczki z tym, takie pierdoły robił. Chcę, żeby to może było mniej dostępne, ale żeby to było dobre, żeby to miało wartość. Ja bardzo lubię takie rzeczy. Troszkę mniej dostępne, ale nie wciskać się z tym w każdą promocję w supermarkecie. Zresztą też, nie każdy ma taką wrażliwość, to oczywiste. Chciałbym to po prostu rozbudować, chciałbym móc się na tym skupić, dlatego był plan, że będę tworzył te postacie z drewna, do tego są grafiki, mapy. Chciałbym mieć po prostu finanse, żeby móc pracować nad rozwijaniem tego świata a też nie chcę sprzedawać czegoś, czego sam nie tworzę i czegoś, co nie pasuje do tego świata. Dlatego jest warsztat, dlatego na Instagramie wrzucam autorskie maszyny do sitodruku. Jeszcze tam wrzucę jedną gargantuiczną maszynę, ale to z czasem. Może tak. Nie wiem czy odpowiedziałem na twoje pytanie.

 

Wojtek:

 

Wiesz, co? Tak. Nie zawsze chce się, albo nie zawsze ma się pomysł na to, co później, szczególnie, kiedy dzieło nie jest jeszcze do końca zrobione i teraz właśnie jest pięć, gotowych do słuchania opowiadań i czytania. Kiedy szóste, kiedy dwudzieste?

 

Bartosz:

 

Wiesz, co? Ja je mam napisane tylko, że ja to pisałem jakiś czas temu. Początkowo chciałem zrobić tak, że wszystko pójdzie na raz w dzień premiery. Wszystkie postacie, Lucjan, że to będzie zamknięty świat. Ale psychicznie mnie to prawie zabiło. Przerosło mnie to po prostu. Było tego za dużo. Każdą postać trzeba było animować, robić ilustracje, przygotowywać sita, lakierować. Po prostu było tego za dużo. Nawet żona mi mówiła, że sobie za dużo wziąłem na głowę. I miała rację. Pamiętam do dzisiaj jak chodziłem z wózkiem z Hanką w zimę i stanąłem pod sklepem i zadzwoniłem do mojego kumpla, który jest mocno odmienny ode mnie.

 

To będzie pasowało, bo będzie o budowaniu zespołu.

Ja go podziwiam, bo to jest gość, który skończył fizykę, jest taki bardzo realny, wybudował dom. Ja go podziwiam pod tym względem, że jest taki bardzo poukładany a ja jestem takim, po prostu, roztrzepanym, chaotycznym, który sobie nigdy nie wybuduje domu, bo się zawali. Zgłosiłem się do niego, i mówię: Marcin, czy możesz mi pomóc? A w ogóle, Marcin był mocno zajarany tym moim projektem. Jak gdzieś się spotykaliśmy to ja siedziałem cicho a on opowiadał innym o tym, co ja tworzę. Było mi głupio, byłem mocno tym zakłopotany, ale dlatego do niego napisałem, bo wiedziałem, że ten projekt mu się autentycznie podoba. On mi pomógł. Pamiętam, że ustaliliśmy, że nie damy rady tego ugryźć tylko musimy to rozbić na części, dlatego jest pięć postaci. Szóste jest praktycznie napisane, tak samo pozostałe, niektóre są tylko zajawką. Ja to pisałem jakiś czas temu i widzę, że teraz bym to troszkę inaczej napisał, nawet opowiadania, które są na stronie, też bym troszkę zmienił, ale był nagrany lektor, więc też nie chciałem tego zmieniać. Powoli, powoli. One będą. Instagram ma mi trochę udowodnić, bo ja to tworzyłem samotnie przez większą część czasu i nie do końca byłem pewny, czy to rzeczywiście ma wartość. Dopiero ludzie na Instagramie mi zaczęli, przez prywatne wiadomości, przez kontakty takie jak z tobą, powodować, że zaczynam wierzyć w siebie, że zaczynam wierzyć w ten świat. Więc jeżeli zobaczę, że to rzeczywiście ma wartość to skończę ten świat. Powoli zaczynam w niego wierzyć.

 

Wojtek:

 

Super, bo ja udostępniłem też w relacji jeden z twoich postów, i jakby powiedzmy, moje dobre słowo, ale to nie jest żadna forma reklamy, tylko autentyczne moje zafascynowanie tym, i też to, że myśmy się w sobotę umówili i dzisiaj nagrywamy, to też nie jest przypadek. Muszę powiedzieć, że jak patrzę na ten profil, to jest znowu coś, co jest bardzo konsekwentne i jak na społeczność, która jest całkiem nieduża na Instagramie, na twoim profilu, to jest całkiem zaangażowana, bo patrząc, chociażby w porównaniu do mojego skromnego profilu, to również nie mam takiego zaangażowania, na przykład, pod postami, jeśli chodzi o kwestie właśnie czy to serduszek, czy komentarzy, jak ty. I to też mówi o tym, jak ten produkt, produkt to za duże słowo, ale to twoje dzieło, twoje „Sekrety olbrzymów”, twój olbrzym i twoje mikro postacie są przyszłościowe, tak bym powiedział.

 

Natomiast wrócę teraz pokrótce do tego, co powiedziałeś, że być może to wzruszy, to, co piszesz. Na pewno. I tu znowu odniosę się do pewnego fragmentu, chyba z pierwszego opowiadania, kiedy te małe postacie patrzą na olbrzyma, one dla siebie nie są małe. One dla siebie są normalne a olbrzym jest duży i mówią o tym, że mu woda leci z oka. I to też jest coś takiego, co one, jako takie postacie, nigdy tego nie doświadczyły i nie wiedzą, co się dzieje. Nie potrafią tego nazwać inaczej, że to jest łza, że on płacze, tylko, że mu woda leci z oka. I to jest znowu coś takiego, co…? Tego naprawdę trzeba posłuchać i trzeba się tak skupić na tym słuchaniu. To opowiadanie to nie jest podcast, to opowiadanie to nie jest rzecz, którą można sobie posłuchać przy prasowaniu, albo przy jakichś innych czynnościach, tylko raczej się zanurzyć i, jakby zamknąć oczy i wyobrażać, co tam się dzieje w tym pokoju, co się dzieje z olbrzymem, co się dzieje z tymi postaciami a później czekać na kolejne, szósty i do dwudziestego, żeby poznać całą historię.

 

Bartosz:

 

Wiesz, co? Ta wzmianka o wodzie z oczu wynika trochę z obserwacji dzieci. To był czas, kiedy moje córki były małe i kontakt z małymi dziećmi uświadamia ci, jak postrzegają świat istoty, które są po raz pierwszy na świecie, że dla nich nic nie jest oczywiste. Wszystkiego się muszą nauczyć. Wszystkie gesty, to są gesty, które mamy przez kulturę wyuczoną. Dla kogoś, kto się rodzi to nie jest coś naturalnego. Płacz akurat jest naturalny, ale jakiekolwiek inne spostrzeżenia staram się mieć je gdzieś z tyłu głowy.

 

Wojtek:

 

Super. I dlatego ja nie mogę się doczekać tego, żebyś dokończył to dzieło, żebyś dalej relacjonował proces tworzenia, bo to też jest genialne, kiedy społeczność uczestniczy w tym całym procesie. Jest pięć opowiadań, postów i relacji na Instagramie cały czas przybywa, więc nie pozostaje mi nic innego, jak wspierać, i trzymać kciuki za to, żeby to się udało doprowadzić do końca możliwie tak, jak sobie to wyobraziłeś i nie przejmować się tym, że to, co już napisałeś, albo to, co już jest nagrane, to dzisiaj byś to napisał inaczej, bo to zawsze tak będzie i być może kiedyś napiszesz książkę i ona będzie już trochę lepsza. Później ją przeczytasz i powiesz, że też byś ją napisał inaczej, więc tym faktycznie nie ma się, co przejmować.

A propos książek.

To jest taki moment, kiedy ja cię chcę zapytać, czy masz, albo, jaką książkę poleciłbyś słuchaczom tego, podcastu, coś, co tobie utkwiło w głowie, coś, co lubisz, do czego lubisz wracać, być może wywarła na tobie jakieś duże wrażenie, co by to było?

 

Bartosz:

 

Wiesz, co? Ja nie mam jednego tytułu. Jak się chwytasz jakiejś zajawki, która jest konkretna i nazwana, to możesz szukać inspiracji często w konkretnym dziale w księgarni. Ja miałem ten problem, że na moją drogę zbierało się wiele różnych pasji i nie znalazłem identycznego przykładu, dlatego nauczyłem się czerpać inspiracje z bardzo wielu źródeł. Silną głowę mają triatloniści, długodystansowcy i, na przykład, słuchałem o tym podcastów, słuchałem wywiady ze sportowcami, czytałem biografie. Bardzo lubię dystopie Zajdla, ale może to akurat jest mało inspirujące do takiego czegoś, ale jeśli ktoś szuka inspiracji to bardzo fajny jest, chyba nawet na YouTube wrzucony, audibook podróżnika, Romualda Koperskiego. On umarł parę lat temu i wypuścił książkę, chyba „Samotnie przez Syberię”, już to dawno temu słuchałem i to jest świetna opowieść, bo gość samotnie, i chyba, jako pierwszy w ogóle w historii, przejechał całą Syberię takim kupionym Land Roverem. Sama podróż to jedno, ale gość bardzo dużo ma takich fajnych przemyśleń. Bardzo często jest tak, że podróżnicy nie potrafią przekazać takiej głębszej idei w tym, dlaczego jadą, fajnie opisać ludność, z którą się spotykają a on bardzo fajnie zderza kulturę zachodu, wschodu i bardzo ma dużo takich swoich przemyśleń. Gość ma naprawdę silną głowę i jest taki uparty, taki zdeterminowany. Tego typu rzeczy mi bardzo dużo dały. Może nie o to ci chodziło.

 

Wojtek:

 

Nie, jak najbardziej. To nie jest tak, że ja mam jakieś oczekiwania, czy słuchacze mają oczekiwania. Jeżeli jest to książka, która ciebie, w jakiś sposób zafascynowała, historia bohatera, czy to, w jaki sposób to autor napisał, no to ktoś może będzie chciał to sprawdzić, przeczytać, bo lubi, na przykład, takie treści. Więc dlatego zawsze o to pytam. Rozmawialiśmy też o tym, że twój profil na Instagramie rośnie i tam te treści coraz bardziej przybliżają do postaci, do całej historii. Jest strona „sekrety olbrzymów”.

Czy są jeszcze jakieś miejsca, gdzie chciałbyś słuchacza skierować, żeby zobaczył, o czym my tu dzisiaj rozmawiamy?

 

Bartosz:

 

Wiesz, co? Bo ja w sumie tego nie wyjaśniłem. Na Instagramie pokazuję proces powstawania całego tego świata i w opisie jest link do opowiadań. Całość ma postać książki internetowej, co wiem, że wielu może odrzucać takie cyfrowe czytanie, ale to była jedyna forma, w którą mogłem wrzucić wszystkie nośniki: animacje, tekst, dźwięk, mapę i z czasem dojdą jakieś interaktywne rzeczy. Są poukrywane zdjęcia postaci, o których piszę. Tych fikcyjnych ludzi, z którymi zderzają się moje postacie. Są dwa miejsca. Jest Instagram, jako kulisy i strona, jako rzeczywiste miejsce gdzie wszystko przedstawiam. Tam, w ogóle, tam mnie nie ma, w sensie takim, że bardzo mi zależało na iluzji autentycznych wydarzeń, więc opowiadanie są pisane w narracji tych niewielkich postaci, ale strona jest, jakby prowadzona, przez te postacie. Wszystkie teksty nawigacyjne pisane są niejako, przez te postacie. Mnie tam, jako autora, nigdzie nie ma. Jak ktoś wejdzie w autora, to zobaczy Lucjana Rzekotkę i jego zdjęcie sprzed 100 lat. Zależało mi po prostu na takiej iluzji.

 

Wojtek:

 

Jesteś za to na Instagramie. Tam można ciebie oglądać od samego początku, od pierwszego posta, gdzie praktycznie przybliżasz, o czym to będzie. I do tego namawiam. W opisie podcastu, na stronie „Rozwój osobisty dla każdego” będą linki, zarówno do książki, którą poleciłeś, jak i do twojego Instagrama i do twojej strony, gdzie zachęcam słuchaczy do tego, żeby sobie pooglądali, co stworzyłeś, posłuchali i, mam nadzieję, wspierali ciebie jakimś komentarzem, dobrym słowem, obserwowaniem na twoim profilu na Instagramie, żeby „Sekrety olbrzymów” możliwie sprawnie i gładko dotrwały, czy zostały przez ciebie doprowadzone do końca opowiadania.

 

Bartosz:

 

Miejmy nadzieję. Wiesz, co? Psychicznie jest coraz lepiej, między innymi właśnie przez ten profil na Instagramie. Początkowo nic nie wrzucałem, to miała być wielka tajemnica, ale jednak potrzebuję trochę takiej reakcji zwrotnej.

 

Wojtek:

 

Do tego właśnie namawiam słuchaczy a tobie teraz Bartku bardzo dziękuję za tą rozmowę i naprawdę trzymam kciuki za to, żeby olbrzymy dotarły do końca, i żebyśmy mogli tego posłuchać.

 

ROZWÓJ OSOBISTY DLA KAŻDEGO.

 

Napisz komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *